[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nad których pochodzeniem Bonnie wolała się nie zastana-
wiać. Wśród śmieci znalazły się długie złote włosy. Włosy
Eleny, a mo\e Katherine, pomyślała Bonnie. One były do
siebie takie podobne. Znalezli te\ krótsze włosy, ciemne
i lekko kręcone. Włosy Stefano.
Wybranie włosów ze śmieci na podłodze było \mudnym
zajęciem. Kiedy mieli ju\ włosy Stefano starannie zawinięte
w drugą serwetkę, światło wpadające przez prostokątny ot-
wór w sklepieniu przybrało odcień ciemnego błękitu. Ale
Meredith uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Mamy co trzeba stwierdziła. - Tyler chce, \eby
Stefano wrócił? No to sprawimy, \e wróci...
Bonnie pogrą\ona we własnych myślach zamarła.
Rozmyślała o zupełnie innych sprawach, niemających
nic wspólnego z Tylerem, ale kiedy padło jego imię, jakieś
trybiki w jej głowie zaskoczyły. Zdała sobie sprawę z tego
czegoś jeszcze na parkingu, ale potem w ferworze dyskusji
zapomniała. Słowa Meredith znów to przywołały i znów jej
się rozjaśniło w głowie. Skąd on wiedział? - zastanawiała się
z walącym sercem.
- Bonnie? Co się stało?
- Meredith... - zaczęła cicho. - Czy ty informowałaś
policję, \e kiedy to wszystko działo się z Sue na górze, my
byłyśmy akurat w salonie?
- Nie. Wydaje mi się, \e mówiłam ogólnie, \e byłyśmy
na dole. A co?
- Bo ja te\ im tego nie mówiłam. Vickie nie mogła im
tego powiedzieć, bo znów popadła w otępienie. Sue nie
\yje, a Caroline była ju\ wtedy przed domem. Ale Tyler
wiedział. Pamiętasz, co powiedział? Gdybyście nie cho-
wały się w salonie, widziałybyście, co się stało . Skąd on
to wiedział?
- Bonnie, jeśli chcesz sugerować, \e to Tyler jest mor-
dercą, to po prostu... Ten numer nie przejdzie. Przede
wszystkim on nie jest dość bystry, \eby zaplanować takie
morderstwo powiedziała Meredith.
- Ale jest coś jeszcze. Meredith, w zeszłym roku na
balu trzeciej klasy Tyler dotknął mojego gołego ramienia.
Ja tego nigdy nie zapomnę. Ta jego łapa była wilka i go-
rąca. I spocona. - Bonnie zadr\ała na samo wspomnienie.
- Zupełnie tak samo jak ta, która złapała mnie wczoraj
wieczorem.
Meredith kręciła przecząco głową, a i Matt miał nieprze-
konaną minę.
- W takim razie Elena marnowała czas, prosząc nas
o sprowadzenie Stefano stwierdził. - Sam poradziłbym
sobie z Tylerem paroma prawymi prostymi.
- Zastanów się Bonnie dodała Meredith. - Czy Tyler
ma takie psychiczne moce, \eby zakłócać działanie plan-
szy do wywoływania duchów albo wtrącać się do twoich
snów? Ma je?
Nie miał. Tyler nie miał zdolności parapsychologicz-
nych, podobnie jak Caroline. Bonnie nie mogła temu za-
przeczyć. Ale nie mogła te\ ignorować swojej intuicji. Mo\e
to bez sensu, ale nadal czuła, \e Tyler był w domu Caroline
wczoraj w nocy.
- Lepiej się stąd zbierajmy przerwała jej rozmyślania
Meredith. - Zrobiło się ciemno i twój ojciec się wścieknie.
W drodze powrotnej milczeli. Bonnie nadal myślała
o Tylerze. Kiedy ju\ dotarli do jej domu, przemycili ser-
wetki na górę i zaczęli przeglądać ksią\ki Bonnie o magii
druidów. Odkąd Bonnie dowiedziała się, \e jest potomkinią
bardzo starej rodziny, w której posługiwano się magią, zain-
teresowała się druidami. A teraz w jednej z ksią\ek znalazła
tekst zaklęcia przywołania i wszelkie potrzebne informacje.
- Musimy kupić świece stwierdziła. - Potrzebna
nam te\ czysta woda. Najlepiej będzie kupić butelkowa-
ną dodała. - I kreda, \eby narysować na podłodze okrąg,
i coś, w czym da się rozpalić niewielki ogień. To ju\ znajdę
w domu. Nie ma pośpiechu, zaklęcie nale\y wypowiedzieć
o północy.
Do północy czas im się dłu\ył. Meredtih kupiła w skle-
pie potrzebne rzeczy i przywiozła je do Bonnie. Zjedli
kolację z rodziną Bonnie, chocia\ \adne z nich nie mia-
ło apetytu. Około jedenastej Bonnie narysowała okrąg na
drewianym parkiecie w swojej sypialni, a wszystkie po-
trzebne przedmioty uło\yła na niskiej ławeczce ustawionej
pośrodku okręgu. Kiedy zegar zaczął bić północ, zabrała się
do dzieła.
Matt i Meredith patrzyli, jak rozpala ogień w niewiel-
kiej kamionkowej misce. Za misą płonęły trzy świece,
w połowie środkowej z nich wbiła szpilkę. Potem rozwi-
nęła serwetkę i ostro\nie rozpuściła drobinki zaschniętej
krwi w wodzie w kieliszku do wina. Woda zminiła kolor
na rdzaworó\owy.
Rozło\yła drugą serwetkę. Wrzuciła do ognia trzy
szczypty ciemnych włosów, które zaskwierczały i zaśmier-
działy obrzydliwie. Potem dodała trzy krople rdzawej wody,
które te\ zasyczały.
Spojrzała na tekst zaklęcia w ksią\ce.
Nadejdziesz prędkim krokirm
Trzy razy wezwany mym zaklęciem
Trzy razy wezwany tym płomieniem
Przyjdz do mnie niezwłocznie.
Powoli odczytała te słowa na głos. Następnie przykuc-
nęła. Ogień nadal palił się i dymił.
Płomienie świec tańczyły.
- I co teraz? - spytał Matt.
- Nie wiem. Tu jest tylko napisane, \e środkowa świeca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]