[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wiem, czemu nie zabierasz mnie ze sobą w poniedziałki, a jezdzisz z matką -
powiedziała bez pretensji. - Dlatego, że ja nic nie wiem o tych dawnych sprawach, prawda?
Pan Kalinowski westchnął.
- Prawda.
Franciszka pogłaskała męża po głowie.
- Czy tak będzie zawsze? - spytała.
Sama dziwiła się swojej odwadze. Dotąd prawie nigdy nie miała śmiałości postawić
takich pytań wprost.
Michał Kalinowski wzruszył ramionami.
- Póki moja matka żyje, nie zrobię niczego przeciw niej - oświadczył.
Podniósł się na łóżku jakby szykował się do sprzeczki. Ale Franciszka nie zamierzała
forsować swojego zdania.
- Wiem - odpowiedziała spokojnie. - Poczekam. Kiedyś ja będę u ciebie na
pierwszym miejscu.
Ponownie wzruszył ramionami bez słowa. Franciszka wyciągnęła ręce i delikatnie
skłoniła go, by położył się z powrotem.
- Twoja matka nie traktuje mnie dobrze - powiedziała łagodnym, spokojnym szeptem.
- Ale to nic. Przeczekam, mam czas. Jestem jeszcze młoda. Chcesz sprawdzić, jak bardzo
jestem młoda?
FLORIAN
Tego ranka Staś Kalinowski wybrał się na przejażdżkę lekkimi sankami. Znieg leżał
wysoki, ale mróz był niewielki i Staś z radością myślał o wyjezdzie.
Na mapie okolicy, którą starannie wyrysował czarnym i czerwonym tuszem,
przybywało punktów, które oznaczał jako już odwiedzone. Po powrocie z niedzielnych wizyt
w poszczególnych wioskach, gdzie oczekiwał w pobliżu cerkwi, wyjmował mapę i stawiał
krzyżyk przy kolejnej miejscowości. Było już tych krzyżyków siedem, a nadal ani trochę nie
zbliżył się do tajemniczej, czarnookiej Tamary.
Właściwie bardzo mało ją pamiętał. Był wprawdzie pewien, że gdy ją zobaczy, a
zwłaszcza gdy ona się uśmiechnie, to rozpozna dziewczynę z łatwością, ale gdyby mu kazano
opisać jej wygląd, miał by z tym spore trudności.
- Jest bardzo ładna - powiedziałby zapewne.
I ma czarne oczy.
W drugą niedzielę lutego szykował się właśnie do kolejnej wycieczki. Poprzedniego
wieczora zaczął padać śnieg i Staś z nadzieją myślał o tym, że będzie mógł użyć sań. Rano,
gdy się szykował do drogi, w stajni niespodziewanie pojawił się ojciec, co zaniepokoiło
młodego człowieka.
- A dokąd to tak jezdzisz i jezdzisz? - zapytał pan Michał. - Kiedy jesteś w
Kalinówce, to chyba nie ma dnia, żebyś cały przepędził w domu. Prawie nie mam
możliwości zamienić z tobą kilka słów.
- Brakuje mi przestrzeni, proszę ojca. Zwłaszcza teraz, gdy tyle godzin spędzam w
redakcji. Duszę się w mieście, trzeba mi powietrza. To chyba nie jest nic złego, że jeżdżę.
- Nie mówiłem, że to coś złego. Pytałem, dokąd jezdzisz.
Staś, zaskoczony pytaniem, nie od razu znalazł właściwą odpowiedz.
- Różnie, ojcze. Poznaję okolicę.
- Czyli bez konkretnego celu?
- Cel jest konkretny, ojcze - powtórzył chłopak nieco pewniejszym głosem. - Chcę
dobrze poznać okolicę, a to chyba konkretna rzecz, posiadać wiedzę o swoich stronach. Poza
tym przez to i rozerwę się trochę...
Gorączkowo usiłował znalezć jakieś wytłumaczenie dla swoich niedzielnych eskapad.
Nie mógł przecież zdradzić, że poszukuje dziewczyny, na dodatek prawosławnego wyznania.
Ojciec na pewno byłby z tego powodu niezadowolony, może nawet zabroniłby brać konie ze
stajni. Ale Michał Kalinowski nie zamierzał indagować dalej, pochłonięty własnymi
myślami.
- Jeśli potrzebujesz rozrywki po pracy, nie będę bronił - oznajmił bez sprzeciwu. - Ale
skoro nie jezdzisz do jednego konkretnego miejsca, to pozwolisz, że wykorzystam twoje
wycieczki i poproszę o przysługę.
Staś odetchnął z ulgą i natychmiast obiecał ojcu wykonać polecenie.
- Chodzi o tę pannę, co ma przyjechać do Kalinówki na rolniczą praktykę - wyjaśnił
pan Michał.
- Zgodziłem się przyjąć taką, to rodzaj sąsiedzkiej i towarzyskiej przysługi.
- Tak, wiem - przytaknął Staś. - Ale przecież to dopiero na wiosnę.
Kalinowski popatrzył na syna, jakby chciał go przeprosić za kłopot. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl