[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę jest, natomiast obecnie czuła się jak widmo daremnie ścigające iluzję małżeń-
skiej harmonii.
R
L
T
Ale przecież Casimiro nigdy nie robił jej złudzeń, że będzie inaczej. Odrzucał jej
próby zbliżenia się do niego, a ona mimo to wciąż żywiła niemądrą nadzieję, że pewnego
dnia mąż być może się zmieni. Lecz Casimiro nigdy się nie zmieni - nie stanie się w cią-
gu jednej nocy człowiekiem, który omawia wszystkie sprawy z żoną, dzieli się z nią
swymi myślami, nadziejami i obawami i pragnie bliskiego, czułego związku, za jakim
Melissa sekretnie tęskniła. Może on po prostu nie zna żadnego innego modelu małżeń-
stwa.
Docierało do niej powoli, że nic się nie zmieni, o ile ona sama nie zacznie działać.
Ugryzła kromkę chleba z miodem, popatrzyła na męża nad stołem zastawionym do
śniadania i zmusiła się do uśmiechu.
- Mogę pojechać z tobą? - spytała.
Casimiro niechętnie odłożył gazetę.
- Dokąd?
- Do tego portu. Mogłabym zabrać Bena. Na pewno z radością obejrzy wielkie
statki.
Casimiro wrzucił kostkę cukru do kawy i zamieszał ją.
- Obawiam się, że to niemożliwe. Zostało zbyt mało czasu na poczynienie nie-
zbędnych przygotowań. Zresztą, Ben jest jeszcze za mały na taką wyprawę.
- Pewnie masz rację - rzekła, starając się stłumić irytację, choć nie przyszło jej to
łatwo.
Miała ochotę trzasnąć filiżanką w stół i powiedzieć Casimirowi, żeby przestał być
taki cholernie opanowany, uprzejmy i rozsądny. %7łeby otworzył się i naprawdę z nią po-
rozmawiał!
Tymczasem on dodał łagodniejszym tonem:
- Poza tym, bella, masz wystarczająco wiele własnych obowiązków i szczelnie
wypełniony program dnia.
Zwiadoma, że ją zbywa, skinęła głową i odparła:
- Tak, wiem.
- Czy zaakceptowałaś swoją damę dworu i nianię?
- Obydwie są urocze, podobnie jak reszta służby.
R
L
T
- Więc w czym problem? - spytał.
W tym, jak mam cię przekonać, że powinniśmy się bardziej do siebie zbliżyć, po-
myślała. Mogłoby się to udać, gdybyśmy więcej rzeczy robili razem. W przeciwnym ra-
zie Ben będzie dorastał z dwojgiem rodziców, którzy ledwie się nawzajem znają.
- Już dawno nie zabrałeś Bena na basen - powiedziała z miłym uśmiechem. - A on
uwielbia pluskać się w wodzie ze swoim tatą.
Na skroni Casimira zaczęła pulsować żyłka.
- Powiedziałem ci, że wynająłem dla niego najlepszego nauczyciela pływania. Wy-
starczy tylko, żebyś do niego zadzwoniła.
- To nie to samo - rzekła z uporem Melissa.
- Masz rację - przyznał z uśmiechem. - Wprawdzie pływam całkiem niezle, ale
nigdy nie zdobyłem złotego medalu olimpijskiego.
Melissa odpowiedziała mu uśmiechem, który jednak nie osłabił jej determinacji.
- Ben powinien cię widywać.
- I widuje mnie.
- Tak, kilka minut rano, a potem jeszcze kilka wieczorem - rzuciła z irytacją. - I od
czasu do czasu w weekend podczas lunchu. A przecież on uwielbia z tobą być, kochanie.
Lecz jeśli będzie się to zdarzać tak rzadko, nigdy nie nawiążesz z nim prawdziwej więzi.
Casimiro odstawił filiżankę.
- Więzi? - powtórzył pogardliwie, lecz poczuł w sercu chłodny dreszcz lęku.
Miał wrażenie, że Melissa popycha go na skraj przepaści i zmusza, aby spojrzał w
grozną mroczną czeluść. Przypomniało mu to żywo uczucia, jakich doświadczył po
śmierci matki, a które potem wymazał z pamięci. Jak ta dziewczyna śmie go pouczać,
skoro sama jest tu nowa?
- Wolałbym, żebyś mi oszczędziła tego psychologicznego bełkotu - rzucił zimno. -
Może kiedy pobędziesz tutaj trochę dłużej, zrozumiesz, że preferujemy całkiem odmien-
ny sposób życia.
Usłyszawszy jego władczy ton, Melissa zdała sobie sprawę, że musi mu to powie-
dzieć. Może oczyści tym atmosferę, a może jeszcze tylko pogorszy sytuację, ale musi
spróbować.
R
L
T
- Sposób życia, który znienawidziłeś tak bardzo, że chciałeś go porzucić i abdyko-
wać - powiedziała cicho. - Nigdy dotąd o tym nie rozmawialiśmy, prawda?
- Nie ma o czym mówić. Ta sprawa jest skończona i zamknięta raz na zawsze.
- Nie możesz tak postępować, Casimiro. Odrzucać coś tylko dlatego, że wprawia
cię to w zakłopotanie! Dusisz w sobie emocje, które wciąż narastają, aż w końcu wy-
buchną.
Gwałtownie odsunął krzesło.
- Nie zamierzam o tym rozmawiać!
- Istotnie, nigdy o niczym nie rozmawiasz - rzekła Melissa z irytacją. - Zachowu-
jesz się, jakby nic się nie stało, ale to nieprawda. Z powodu Bena musiałeś nie tylko po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]