[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chcesz mi asystować? - zdziwiła się. - Ale...
- Nie sądzę, żebym był bardzo przydatny - odparł spokojnie -
ale chciałbym być w pobliżu, tak na wszelki wypadek.
Była zakłopotana i nie bardzo wiedziała, co sądzić o jego
propozycji.
- Dziękuję - szepnęła wreszcie. - Dziękuję - powtórzyła z
niepewnym uśmiechem.
Rogówkę dostarczono po szesnastej. Kończyła się ostatnia z
planowych operacji, kiedy przyprowadzono Chou i jego
dziadka. Tłumaczka wyjaśniła im poszczególne etapy
przygotowania do zabiegu.
Podczas podłączania zestawu dożylnego chłopiec nagle stracił
pewność siebie. Po raz pierwszy kurczowo chwycił dziadka za
rękę, uwalniając ją dopiero wtedy, gdy zaczął działać środek
uspokajający.
Sian poprowadziła staruszka w takie miejsce, gdzie mógł
słyszeć relację z zabiegu.
- Widocznie tłumaczka poinformowała gospodarzy o sytuacji
Chou, bo wszyscy, którzy uczestniczyli w sesji popołudniowej,
są tutaj dalej - powiedziała Liz, kiedy Sian i Sam
przygotowywali się do wejścia na salę operacyjną.
- Poza tym Gavin chce filmować ten zabieg, zupełnie jakby
był w harmonogramie - wtrąciła Ann.
- To rozwiązuje jeden problem - roześmiała się Sian. - Skoro
nasi gospodarze obserwują przebieg operacji, oni też spóznią się
na oficjalną uroczystość pożegnalną.
- Jesteś gotowa? - zapytał Sam, który zdążył już założyć
maskę.
RS
111
- Tak - odpowiedziała, spoglądając na niego z wdzięcznością.
- Dzięki za wsparcie. To dla mnie naprawdę ważne.
Weszli na salę operacyjną i Sian szybko ustawiła mikroskop,
po czym rozpoczęła wykład.
- Witam wszystkich obecnych. Nasz pacjent to jedenastoletni
chłopiec. Jedno oko ma nieuleczalnie chore, a drugie mamy
nadzieję dziś uratować, dokonując przeszczepu rogówki od
zdrowego dawcy. - Mówiąc przystąpiła do zabiegu. - Jak widać,
chłopiec otrzymał ogólny środek znieczulający ze względu na
wiek i czas trwania operacji. Unieruchomiliśmy oko przez
iniekcję, natomiast powieki - dolną i górną - zostawiliśmy
otwarte. Przeszczep ma właściwą grubość i średnicę około
siedmiu milimetrów.
W dalszym etapie operacji szczegółowo opisywała proces
polegający na wycięciu kółka ze środkowej części rogówki.
- Tarczkę rogówki trzymamy na miejscu do ostatniej chwili,
żeby zapobiec infekcji i stracie zawartości komory - zwracała
uwagę słuchaczy na rogówkę od dawcy. - Teraz wycinamy
identyczną tarczkę z tej rogówki i wymieniamy jedną na drugą. -
Bez trudu koordynowała słowa z działaniem. - Ponieważ
rogówka nie wymaga bezpośredniego dopływu krwi, ryzyko
odrzucenia przeszczepu jest niewielkie. Gdyby nawet doszło do
zmętnienia, można powtórzyć keratoplastykę. - Mówiąc to,
umieściła tarczkę dokładnie wewnątrz otworu powstałego po
usunięciu zmętniałej rogówki.
Starannie założyła ostatni szew i sprawdziła, czy nie ma
żadnych nieszczelności, usunęła rozwiórkę, która utrzymywała
powieki otwarte, i w końcu założyła opatrunek.
Wyprostowała się, by zakończyć prelekcję jakimś sensownym
komentarzem, gdy nagle poczuła, że słowa z emocji uwięzły jej
w gardle. Sam, poza zasięgiem kamery, uścisnął jej rękę i zaczął
mówić za nią:
- Chou zostanie teraz przewieziony do szpitala. Jutro zostanie
ponownie zbadany, a potem jeszcze raz przed zdjęciem szwów.
RS
112
Mamy nadzieję, że nie będzie już potrzebna żadna interwencja
okulistyczna.
W przerwach lekarze siedzący w sali wykładowej zwykle
zadawali pytania. Teraz też Sian słyszała jakieś głosy, ale była
tak oszołomiona, że nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje.
- Biją ci brawa - szepnął Sam i wyprowadził ją z sali
operacyjnej.
Weszli do umywalni, gdzie Sam się przebrał i pomógł jej
zdjąć jednorazowe ubranie, stosowane podczas zabiegów.
- Chodz ze mną - ponaglał, widząc, że jest całkowicie
bezwolna.
Objął ją, a ona przytuliła się do niego, jakby tylko przy nim
czuła się bezpieczna. Zwiat przestał się liczyć; ważne było tylko
to, że słyszała bicie serca ukochanego mężczyzny i była
szczęśliwa.
- Cóż, Kopciuszku. - Pogodny głos Sama przypomniał jej o
rzeczywistości. - Pamiętam, jak mi mówiłaś, że w Orbisie
lekarze muszą sprzątać po operacji. Chyba pora wprowadzić w
czyn zasady, które tak gorliwie głosisz?
Czekał cierpliwie, aż Sian odwzajemni jego uśmiech, a kiedy
wreszcie spojrzała mu w oczy, uświadomiła sobie po raz
kolejny, że nigdy i z nikim nie będzie tak szczęśliwa jak z
Samem. Szkoda, że nie mogą być razem. Widocznie jednak Sam
wszystko przemyślał, zastanowił się nad swymi uczuciami i
doszedł do wniosku, że nie chce się żenić. Niełatwo jej było
pogodzić się z tym, zwłaszcza że wciąż go kochała. Jedynym
pocieszeniem był fakt, że podczas pobytu w Pekinie narodziła
się między nimi przyjazń, na którą wcześniej jakoś nie
znajdowali czasu.
- Dobrze, mój wierny asystencie. - Uwolniła się z jego objęć i
odczuła to tak, jakby straciła cząstkę siebie. - Chodz, pomóż mi
również w mniej wdzięcznej pracy.
- Za pózno - wtrąciła Joan. - Już posprzątane. Pora wracać do
hotelu i przygotować się na przyjęcie.
RS
113
Ostatnie zebranie zostało zorganizowane przez Celię w tej
samej małej sali konferencyjnej, gdzie spotkali się wszyscy na
uroczystości powitalnej zaraz po przyjezdzie do Pekinu.
- To aż niewiarygodne, jak szybko minął ten czas -
westchnęła Sian. - Wydaje mi się, że od lat znam ludzi z Orbisu.
- Na tym polega magia naszej organizacji - z dumą
powiedziała Joan. - Co trzy tygodnie lecimy do innego kraju,
ciągle poznajemy nowych lekarzy, pielęgniarki, laborantów.
Kiedy zbliża się pora wyjazdu, wszyscy jesteśmy członkami
jednej rodziny.
- Panie i panowie - zaczęła Celia - czy mogę prosić o chwilę
uwagi?
Sam wskazał Sian miejsce obok siebie.
- Ci z państwa, którzy są tu po raz pierwszy, zapewne
zauważyli, że członkowie załogi Orbisu noszą przypiętą do
ubrania plakietkę ze skrzydłami, będącymi znakiem tej
organizacji. - Wskazała na klapę swego żakietu.
- Teraz rozdamy takie plakietki nowym uczestnikom naszego
programu. Wyczytam kolejno nazwiska. Proszę podchodzić do
pana dyrektora, który osobiście wręczy każdemu tę pamiątkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]