[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wtedy każde z was zdecyduje, którego chce dla siebie.
- To będziemy mieli możliwość wyboru?  zdziwiła się Natasha, lecz
jednocześnie bardzo ją to ucieszyło.
Zuri zamyślił się.
- Ja zawsze mówię, że to one wybierają nas  rzekł po chwili.  Ale
owszem, będziecie mogli wybierać. Koni jest pięćdziesiąt. Dwa nie wchodzą
w rachubę, bo na jednym zawsze jezdzi pan Sellers, a na drugim Jack.
 chyba zauważył podniecenie w oczach dziewczyny, bo uśmiechnął się
i powiedział: - Widzę, że nie możesz się już doczekać. Jak chcesz, to możesz
pójść obejrzeć je teraz  zaproponował.  Mamy pełnię  dodał, zerkając
w górę.  Może sobie już dzisiaj któregoś upatrzysz.
43
- Dziękuję!  zawołała zachwycona dziewczyna i pobiegła w stronę
zagrody.
Kiedy minęła wysokie drzewa, zwolniła kroku. Wielkie stado za
ogrodzeniem było tak spokojne, że nie chciała niczym burzyć tej harmonii.
Prawie na palcach podeszłą do zagrody, oparła się o drewnianą poprzeczkę
i wciągnęła do nosa powietrze. Jeśliby ją ktoś zapytał, co w koniach lubi
najbardziej, bez chwili zastanowienia powiedziałaby, że zapach. Kiedy
w każdą sobotę i niedzielę przyjeżdżała do stadniny, w której jej ojciec
i wujek wynajęli boks dla Kamelii, pierwsze, co robiła, to przykładała twarz
do szyi swojej ulubienicy i długo rozkoszowała się jej zapachem.
Zwierzęta zauważyły jej obecność, bo w stadzie zapanowała lekkie
poruszenie, któreś zarżało cicho, inne zaczęło poruszać się nerwowo. Po
chwili jednak uznały pewnie, że intruz jest niegrozny, i znów zapanował
spokój.
W jasnej poświacie księżyca Natasha dokładnie widziała sylwetki,
trudniej natomiast było z rozróżnieniem ich maści. Kilkanaście było zupełnie
ciemnych, domyśliła się więc, że są kare. Wypatrzyła też kilka siwych,
a wyrazne czarne plamy na białej sierści dwóch wierzchowców nie
pozostawiały wątpliwości, że te są tarantowate, przy większości jednak miała
trudności z określeniem, czy to gniadosz czy bułanek. Ale ją i tak najbardziej
interesowały kare, o błyszczącej czarnej sierści, takie jak Kamelia.
W pewnej chwili właśnie jeden z nich uniósł łeb i Natasha miała
wrażenie, ż na nią patrzy. Kiedy wolnym krokiem ruszył w jej stronę,
przekonała się, że się nie myliła. Z bijącym sercem czekała, co będzie dalej.
Jakieś dziesięć metrów od miejsca, w którym stała, zwierzę zatrzymało się.
Z tej odległości zobaczyła, że to klacz.
- Piękna jesteś  powiedziała cicho.  Naprawdę piękna, tak jak moja
Kamelia.
Zwierzę, jakby zwabione jej głosem, znów wolno ruszyło przed siebie
i zatrzymało dopiero przy ogrodzeniu.
Natasha wyciągnęła rękę, tak żeby nie spłoszyć klaczy, i pogłaskała ją
po pysku. Ta, zbliżywszy się jeszcze o krok, schyliła łeb, domagając się
dalszych pieszczot.
44
- Wybrałaś mnie  szepnęła dziewczyna.  Naprawdę mnie wybrałaś.
Jesteś piękna i mądra, wiesz?  mówiła dalej, nie przestając głaskać ją po
pysku.  No, powiedz, jak masz na imię, no powiedz, proszę.  Mimo wysokiej
opinii o inteligencji koni wiedziała, że domaganie się od niego, by zdradził
swoje imię, nie najlepiej świadczy o jej inteligencji. A jednak dowiedziała się,
jak to piękne zwierze ma na imię. Tyle, że nie od niego osobiście.
- Cheu  usłyszała za plecami i aż podskoczyła.
Za nią stała córka gospodarzy. Kiedy na westernach mówiono
o Indianach, którzy potrafią skradać się zupełnie bezszelestnie, zawsze w to
powątpiewała, teraz jednak się przekonała, jak bardzo się myliła.
- Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć  wytłumaczyła się Zechiti.
 Ale tak wam się dobrze rozmawiało, że nie chciałam wam przeszkadzać.
 była nie tylko śliczna, ale i przemiła.
Natasha roześmiała się.
- To był raczej monolog niż rozmowa  sprostowała.
- Nie. Cheu na pewno chciała ci coś powiedzieć. Przecież przyszła do
ciebie.  Zechiti pogłaskała klacz po pysku.  Zdradziłaś mnie, ty
niewdzięcznico.
- To twój koń?  zapytała Natasha, nie potrafiła ukryć smutku w głosie.
- Kiedy przyjeżdżam do domu w czasie wakacji, jeżdżę najczęściej na
niej. To moja ulubienica. Prawda, Cheu?
Zwierzę, jakby w odpowiedzi, pochyliło łeb.
- Ale możesz ją wziąć  powiedziała Zechiti, widząc rozczarowanie na
twarzy Natashy.  Jakoś wytrzymam bez niej przez te kilka dni.
- Nie, nie mogę ci tego zrobić.
- Będę ją miała dla siebie przez resztę wakacji. Zdążę się nią nacieszyć
 przekonywała Zechiti.  A poza tym ona ciebie wybrała  dodała i czule
zwróciła się do klaczy: - Prawda, że wybrałaś& - Popatrzyła pytająco na
Natashę.  Nie wiem nawet jeszcze, jak masz na imię.
- Natasha.
- Wybrałaś Natashę.  Zechiti kontynuowała rozmowę ze swoją
pupilką.  I od jutra ona będzie się opiekowała tobą, a ty nią, prawda?
45
- Nie wiem, jak ci dziękować. Tak się cieszę. Ona jest całkiem podobna
do mojej klaczy Kamelii.
- Ja też się cieszę, że właśnie ty będziesz jej dosiadać.
Natashy zrobiła się przyjemnie. Od pierwszej chwili polubiła tę
dziewczynę o egzotycznej urodzie i wyglądało na to, że sympatia jest
wzajemna.
- Szkoda, że nie jedziesz z nami  powiedziała całkiem szczerze, kiedy,
pożegnawszy się z Cheu, ruszyły w stronę obozowiska.  Ty i Jack&
- Zawahała się, bo nie chciała być zbyt wścibska.  Wydawało mi się, że wy&
Zechiti roześmiała się.
- Tak, Jack to mój chłopak.
- Więc dlaczego zostajesz?
- Z Jackiem w ciągu roku akademickiego widzę się prawie codziennie.
Studiujemy razem z San Diego  wyjaśniła  a rodziców odwiedzam tylko
w czasie wakacji i dłuższych przerw w zajęciach.
- Ale on też jest z Nowego Meksyku, prawda?  zainteresowała się
Natasha.  W Acoma Pueblo słyszałam nawet, jak rozmawia z tamtejszymi
ludzmi w jakimś indiańskim narzeczu.
- Tewa  powiedziała.
Natasha spojrzała na nią pytająco.
- Tewa to jedno z pięciu narzeczy używanych przez Indian z Nowego
Meksyku  wytłumaczyła Zechiti.  Jest jeszcze Tiwa, Towa, Keresan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl