[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teraz już rozumiała, że zakochała się w nim niemal od
pierwszego wejrzenia. W Blackhope wstawała co dzień chętnie, bo
czekał ją dzień ze Stephenem. Dusiła w sobie uczucie do tej nocy,
kiedy nareszcie mogła je uwolnić w fizycznej bliskości.
Nie wiedziała, czy Stephen odwzajemnia jej uczucie, ale nie
chciała teraz o tym myśleć. Na ten moment starczało jej, że jej
pożąda. Wolała nie badać jego uczuć do Pameli, chciała się cieszyć
tym, co podarował jej los.
Przejrzała się w lustrze. Była ciekawa, czy widać, jak bardzo
się odmieniła. Dostrzegła błyszczące oczy, zaróżowione policzki,
miękkość rysów, której nie pamiętała. Miała nadzieję, że tylko ona
je widzi tak wyraznie.
Weszła Joan, żeby pomóc jej przy garderobie. Wybrały
najładniejszą kreację i nie protestowała, gdy pokojówka ułożyła jej
włosy w misterne loki. Zeszła po schodach na dół całkiem
zadowolona ze swojego wyglądu.
W jadalni zastała tylko Stephena. Przyjęła to z ulgą. Popijał
kawę przy stole i na jej widok zerwał się z krzesła.
Olivio! powitał ją radośnie. Przez chwilę jej się zdawało,
że ją obejmie, ale wtedy popatrzył na lokaja przy drzwiach i tylko
odsunął dla niej krzesło.
Napijesz się herbaty?
Bardzo chętnie odrzekła.
Cieszyła się, że są w jadalni sami. Była przekonana, że
każdy, kto zobaczyłby jej uśmiech, z miejsca domyśliłby się, co
zaszło. Jedli razem w prawie całkowitym milczeniu. Słowa nie
miały znaczenia, chcieli tylko być razem i na siebie patrzeć.
Wkrótce dołączył do nich Rafe. Byli najwyrazniej ostatni
przy śniadaniu, nikt więcej się nie pojawił. Po posiłku udali się do
bawialni, gdzie wedle lokaja lady St. Leger oczekiwała gości.
Zdziwili się, kiedy zastali ją samą. Hrabina wdowa wyjaśniła, że
śniadanie zjadła razem z Belindą i sir Bellardem, ale od tamtej
pory ich nie widziała.
Spodziewam się dodała że skierował się do biblioteki.
Olivia roześmiała się cicho.
Na pewno chciałby tam spędzić jak najwięcej czasu
odparła. Stryjek jest niestety okropnym gościem. Zawsze nad
pogawędkę przedkładał lektury.
Sir Bellard jest uroczym człowiekiem uspokoiła ją lady
St. Leger. Ma ogromną wiedzę. Umie rozmawiać chyba na każdy
temat.
A gdzie Belinda? zapytał Stephen.
Mam nadzieję, że ćwiczy grę na pianinie. Zaniedbała się w
Londynie.
Gawędzili jeszcze przez chwilę, kiedy z korytarza doszedł
ich tupot i do bawialni wpadła zdyszana Irina.
Mamo? zapytała od progu.
Rozejrzała się po pokoju i zapytała lady St. Leger.
Widziałaś, pani, moją mamę?
Nie odparła zdziwiona hrabina. Co się stało, drogie
dziecko?
Moja matka zniknęła!
ROZDZIAA CZTERNASTY
Jak to? Co się stało? Lady St. Leger złapała się
bezwiednie za gardło.
Zniknęła! zawołała Irina.
Zniknęła? powtórzył Stephen. Podniósł się i podszedł do
młodej damy. Usiądz, proszę, i opowiedz nam spokojnie, co
zaszło.
Nie mogę! Nie rozumiecie? Coś jej się stało! Nie ma jej!
Jesteś pewna? To duży dom.
Nie zastałam jej w sypialni. Zdziwiło mnie to, bo zawsze
jadałyśmy razem. Zeszłam na dół, ale i tam jej nie było.
Pomyślałam, że się minęłyśmy, zjadłam i poszłam jeszcze raz do
jej pokoju. Potem byłam u pana Babingtona, ale służąca
powiedziała, że mama tam nie zaglądała. Czekałam u niej, ale nie
przyszła. Wróciłam do jadalni i zapytałam lokaja, czy mama
mówiła, gdzie się wybiera po śniadaniu. Powiedział mi, że mama
w ogóle nie jadła śniadania!
Na pewno madame Waleńskiej nic się nie stało. Może
poszła na spacer do ogrodu? podsunęła Olivia.
Bez śniadania? To zupełnie do mamy niepodobne.
Przepraszam panią odezwał się Rafe do Iriny ale czy
pani matka nie mogła zwyczajnie wyjechać? Była wczoraj
zdenerwowana.
Mama nigdy by nie wyjechała beze mnie. A już na pewno
nie bez słowa.
Na pewno nie zgodziła się lady St. Leger. Niepokoję
się. A jeśli przydarzyło się jej to samo, co panu Babingtonowi?
Nie martw się, znajdziemy ją uspokoił Stephen Irinę.
Matko, zostań tu na wypadek, gdyby madame Waleńska wróciła.
Rafe?
Od czego zaczynamy? zapytał przyjaciel.
Może przeszukasz z Iriną sale balowe, oranżerię i dwie
jadalnie. Ja z Olivią zajmiemy się stroną zachodnią. Każę też
dwóm służącym przeszukać ogrody.
Rafe skinął głową i wyprowadził Irinę. St. Leger zadzwonił i
kazał służącemu przeszukać kuchnię, ogród i stajnię. Potem razem
z Olivią ruszył korytarzem. Pierwszy przystanek mieli w
bibliotece. Nie było tam nikogo prócz Bellarda, który bez wahania
przyłączył się do poszukiwań. W pokoju muzycznym spotkali
Belindę, która chętnie przerwała ćwiczenie, żeby im pomóc. Mały
salon i palarnia okazały się puste.
Kiedy wrócili pod schody, akurat Rafe i Irina pojawili się po
przeciwnej stronie.
Przeszukaliśmy tę ścianę powiedział Rafe. Masz w
domu stanowczo za dużo pokoi. Rozmawiałem też z lokajem w
jadalni. Zarzeka się, że nie było tam dziś madame Waleńskiej.
Na pewno coś się jej stało biadała Irina.
Stephen poprowadził ich na górę. W sypialni rzeczywiście
nie było Waleńskiej, ale ubrania pozostały nieruszone.
Przynajmniej wiemy, że nie odjechała.
Mało prawdopodobne. Co prawda, rzeczywiście była
wczoraj roztrzęsiona.
Zajrzeli jeszcze do pokoju Iriny i do Babingtona na wypadek,
gdyby Waleńska postanowiła odwiedzić przyjaciela. Dyżurna
służąca powiedziała im, że nie widziała Waleńskiej i stan
Babingtona się nie zmienił.
A nieużywane pokoje? zaproponowała Olivia.
W odchodzącym korytarzu znajdowało się kilka pokoi
gościnnych, obecnie niezamieszkanych.
Niestety musimy być dokładni zgodził się Stephen.
Sprawdzimy najpierw tutaj, a potem rozpoczniemy poszukiwania
od ostatniego piętra. Może weszła do nieużywanego skrzydła i się
zgubiła?
Albo to wszystko kolejna sztuczka. W końcu mamy do
czynienia z Waleńską i jej nieodrodną córką.
Czyżbym słyszał nutę cynizmu, lady Olivio?
Całą symfonię.
Uśmiechnął się ciepło.
Mam ogromną chęć cię pocałować.
Przez ciebie zapominam, co powinniśmy robić.
Zajrzeli do pierwszego pomieszczenia, potem do następnego.
Reszta drużyny poszukiwawczej właśnie pojawiła się zza rogu,
kiedy Stephen z Olivią weszli do pokoju, w którym znajdowała się
ukryta komnata. Komnata była otwarta.
Rafe, nie wchodzcie tu zawołał Stephen.
Popatrzyli po sobie z Olivią. Stephen podszedł do mrocznego
otworu w ścianie. Olivia przemogła się i szła razem z nim, choć z
każdym krokiem narastała w niej groza.
Złotej szkatułki nie było na ławie. Leżała na posadzce,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]