[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie męczy.
Położyła dłoń na stole, a jej palce bawiły się podstawą świecznika. Ole
poczuł nagłe pragnienie, by dotknąć tej dłoni i poczuć jej ciepło. Oparł się
jednak pokusie i wstał pospiesznie.
- Odwiozę panie do hotelu - oświadczył i odsunąwszy krzesło, podał
Ninie ramię.
W dorożce Nina siedziała blisko Olego, bliżej, niż to było konieczne.
%7łartowali i śmiali się, bawiąc się wesoło przez całą drogę. A kiedy zbliżali
się do hotelu, Ole ujął jej dłoń i przytrzymał. Panna Leonie dyskretnie
skierowała wzrok na przechodniów.
- Nino, to był niezwykle przyjemny wieczór. Z radością myślę już o
naszym jutrzejszym spotkaniu. Przyjadę po ciebie i pospacerujemy razem
po mieście - rzekł, patrząc jej w oczy.
Na pogrążonych w gęstym mroku ulicach rozlegały się radosne głosy
przechodniów i turkotanie kół. W Kopenhadze życie nie zamierało po
zachodzie słońca. Nagle Ole poczuł, jaką wolność daje miasto. Przecież
jeszcze się nie żenię, pomyślał. Zlub odbędzie się dopiero u schyłku lata.
Nadal jestem wolny. Czemu nie miałbym zaczerpnąć swobody i cieszyć się
życiem przez najbliższe dni?
Ole pomógł Ninie wyjść z dorożki i przytrzymawszy nieco dłużej jej
dłoń, złożył pocałunek i podziękował za wspólnie spędzony wieczór.
Cmoknął w rękę także pannę Leonie i jej też podziękował za towarzystwo.
- Zobaczymy się jutro - rzucił na odchodnym.
Następnego dnia wyszło słońce, grzejąc ciepłymi promieniami ludzi i
ulice. Ole i Nina spacerowali ramię w ramię, nie trzymając się jednak za
ręce. Panna Leonie szła parę metrów za nimi i rozglądała się wokół
ciekawie. Nie słyszała ich z tej odległości, mogli więc rozmawiać bez
skrępowania.
- A to teatr - pokazał Ole, gdy przechodzili przez Kongens Nytorv.
- Byłeś w środku?
- Tak - odparł Ole, uświadamiając sobie, że wszystkie atrakcje, jakie
udało mu się przeżyć w Kopenhadze, zawdzięcza bankierowi. Czas
spędzony w tym mieście bardzo go wzbogacił.
RS
132
Ominęli szerokim łukiem rejon wokół kościoła pod wezwaniem św.
Mikołaja, bo to nie było miejsce dla porządnych dam. Przeszli za to obok
królewskiej poczty przy Kobmagergade i dalej w stronę kościoła św. Trójcy.
Ole opowiedział, że na strychu kościelnym znajduje się biblioteka
uniwersytecka.
- Ileż ty wiesz - odezwała się z podziwem Nina, wsuwając mu dłoń pod
ramię. - Znasz Kopenhagę dużo lepiej niż ja Christianie, co mnie trochę
zawstydza.
- Miałem sporo czasu, by poznać miasto - odparł Ole, ale jej pochwały
sprawiły mu przyjemność. A gdy tak spoglądała na niego, robiło mu się
goręcej i przenikała go prawdziwa radość.
Ludzie przemieszczali się pospiesznie ulicami, jedni nieśli kosze, inni
torby. Przez zaułki i place przejeżdżały z turkotem dorożki, a bezpańskie
psy węszyły wokół w poszukiwaniu pożywienia. W bramie jakiejś
kamienicy blada dziewczynka wyciągała rękę w żebraczym geście. Nina
sięgnęła do torebki po monetę.
- Biedne dziecko, dużo tu takich?
- Sądzę, że tyle samo co w innych dużych miastach. Wzruszyła go
dobroć Niny, która włożyła w dłoń dziewczynki monetę i szepnęła do
dziecka z uśmiechem:
- Pilnuj dobrze!
- Masz jeszcze siłę chodzić czy może wsiądziemy do dorożki?
- Nie, przejdzmy się jeszcze trochę, bardzo mi przyjemnie spacerować z
tobą i słuchać twoich opowieści. Mogę się przytrzymać twojego ramienia?
Będzie mi trochę lżej.
Ole ochoczo podał jej ramię, po czym skierowali swe kroki w stronę
pałacu biskupiego i terenów uniwersyteckich.
- Te okolice nazywane są Dzielnicą Aacińską - wyjaśnił Ole. - Proponuję
teraz skręcić na Gammeltorv i Halmtorvet. Są tam gospody i karczmy, gdzie
można się posilić i chwilę odpocząć.
Gdy tak spacerowali uliczkami, Ole poczuł, że sprawia mu przyjemność
prowadzenie Niny pod rękę. Córka kupca słuchała z ożywieniem i przez
cały czas o coś pytała. Rozmowa z tą inteligentną młodą kobietą wydawała
mu się bardzo ożywcza. Nie żeby miał złe zdanie o Ashild, nie, ale między
nią a Niną była doprawdy pewna różnica.
- Jak sądzisz, Ole, wypada, bym cię zaprosiła do swego pokoju
wieczorem po obiedzie? - zapytała, przyjąwszy od niego chwilę wcześniej
zaproszenie na wspólny posiłek.
RS
133
Siedzieli właśnie w gospodzie i zamówiwszy coś do picia, odpoczywali
po długim spacerze. Panna Leonie wyszła załatwić jakąś sprawę, co Nina
skwapliwie wykorzystała.
- Mam próbki tkanin przeznaczonych na męskie ubrania i chętnie
usłyszałabym twoją opinię. Nie podpisałam jeszcze umowy na konkretną
dostawę, ale obiecałam złożyć zamówienia zaraz po powrocie do domu.
- Sądziłem, że handlujesz tkaninami obiciowymi? - Ole uniknął zgrabnie
odpowiedzi na jej pytanie.
- Przede wszystkim, sprowadzamy jednak także inne tkaniny. Krawcowe
często do nas zaglądają, szukając czegoś nowego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]