[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W glebie jednak zapachy łatwo rozchodzić się nie mogą. Trudno przypuścić, ażeby przez
półmetrową lub grubszą warstwę gliny czy piasku można było wyczuć na przykład woń
owada. Chcąc więc w jakiś sposób wyjaśnić sobie nieomylność, z jaką kret dostaje się do
swojej ofiary, szukać trzeba innego sensownego wytłumaczenia. Okazuje się, że
informatorem kreta jest w danym przypadku słuch.
Sądzę, że tą wiadomością wywołam u czytelnika jeszcze większe zdziwienie. Toż chyba
łatwiej przypuścić możność wędrówki zapachów w powietrzu zawartym w szczelinach gleby
aniżeli rozchodzenie się fal dzwiękowych, które tak trudno przecież przenikają przez
wszelkie przegrody! W dodatku cóż za hałas może być wywołany przez śliskie ciało
dżdżownicy ocierające się o grudki ziemi lub przez szczęki pędraka zagłębiające się w tkankę
korzenia! Toż to są szmery niedosłyszalne nawet na powierzchni ziemi.
Otóż rzecz polega właśnie na tym, że na powierzchni ziemi dzwięki te przechodziłyby do
naszego ucha tylko za pośrednictwem drgań powietrza, które wcale nie jest pod tym
względem najidealniejszym przewodnikiem. Ciała twarde, jak np. kwarc, z którego głównie
składa się
piasek, przewodzą dzwięk wielokrotnie lepiej (odległy tętent też lepiej się słyszy
przyłożywszy ucho do ziemi), a pomaga tu również wilgoć zawarta w glebie (wiadomo, jak
daleko rozchodzi się głos nad powierzchnią rzeki lub jeziora). A zatem właśnie dzięki temu,
że cała ta krecia robota" odbywa się pod ziemią, nasz bohater, nic nie widząc, stosunkowo
niewiele mogąc zwęszyć mimo znakomicie zresztą unerwionego nosa wie jednak do-
skonale o tym, co się dzieje w promieniu kilku metrów dookoła niego, albowiem to z tej, to z
tamtej strony dochodzi doń taki czy inny szmerek. Trzeba tylko puścić w ruch przednie łapy,
które przypominają sześciopazu- rowe łopaty, gdyż prócz pięciu palców posiadają specjalną
sierpowatą kość, zwiększającą jeszcze ich powierzchnię, a wyglądającą jak dodatkowy szósty
pazur.
Zastanówmy się więc teraz, jak należy sobie właściwie wyobrazić życie kreta pod ziemią.
Myliłby się ten, kto by uważał, iż nasz kopacz wędrując buduje sobie system trwałych
korytarzy. I drąży coraz to nowe, ot tak jak na przykład górnik w kopalni węgla czy soli.
Działalność kreta w ziemi wygląda nieco inaczej. Tworzy on co prawda pewne stałe tunele
otaczające komorę główną, która znajduje się dość głęboko, bo na cały metr pod
powierzchnią ziemi. Tuneli takich jednak jest tylko kilka; biegną w różnych kierunkach i
zazwyczaj posiadają wyjścia we wzgórkach na powierzchni ziemi, tak zwanych
kretowiskach. Jeden tylko z takich kanałów biegnie daleko, bo aż na odległość 40 do 60 m od
głównego mieszkania. Trasa jego na powierzchni jest również tu i ówdzie wyznaczona
kretowinami, bo przecież gdzieś trzeba podziać ziemię wybraną z tak długiego, chociaż
niewiele szerszego niż ciało zwierzęcia, chodnika. Ten długi korytarz można by porównać do
-wieży strażniczej, na którą wchodził od czasu do czasu rycerz średniowieczny, aby rozejrzeć
się, czy nie widać na horyzoncie wędrującej karawany kupców, z których by można ściągnąć
haracz.
Trzy razy w ciągu dnia: rano, w południe i wieczorem przebiega nasz kret całą długość
tunelu, bacznie nie
wypatrując", jak chciałoby się powiedzieć, ale w danym przypadku właśnie
wysłuchując", z której strony dojdzie go jakiś szmer lub dzwięk zwiastujący możliwość
rychłego posiłku. Proszę jednak nie wyobrażać sobie, że teraz rozpoczyna się żmudne
kopanie z wyrzucaniem ziemi" na powierzchnię i uklepywaniem ścian powstającego tunelu.
Wprost przeciwnie, kret rzuca się co prawda w kierunku podsłuchanego szmeru, jednak
zachowuje się tym razem jak nurkujący pływak, który wśrubowuje się i wciska między
ustępujące cząsteczki wody. Grzebiąc łapami, po trosze rozpulchnia glebę, lecz przede
wszystkim rozpycha ją na boki, wświdrowując najpierw nos, następnie główkę i ramiona. *
Co się stanie z korytarzem bezpośrednio za jego krótkim ogonkiem, zupełnie go nie
obchodzi; zazwyczaj sufit zapada się natychmiast za śmiałym kopaczem, który w ten
sposób, zasypywany wciąż ziemią, zostaje odcięty od swego wyjściowego kanału. To go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]