[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Witaj, Bianco - przywitał się ciepło, a Allegra ze wstydem poczuła
ukłucie zazdrości. - Cześć, Lucio - potargał czule ciemną czuprynę, ale mil-
czące dziecko nawet na niego nie spojrzało.
Stefano przedstawił ją Biance. Kobieta uścisnęła jej dłoń z pełną nadziei
wdzięcznością. Allegra kucnęła, by spojrzeć chłopcu prosto w oczy. Nie
popatrzył na nią, ale ona się uśmiechnęła, jakby to właśnie zrobił.
- Cześć, Lucio - powiedziała spokojnie. - Cieszę się, że cię poznałam.
Nie było żadnej reakcji.
Nie oczekiwała, że do niej przemówi, czy choćby na nią spojrzy, ale
całkowita obojętność nie wróżyła dobrze. Wstała, a Bianca zaprowadziła ją do
domu. Zaskoczona dziewczyna rozglądała się wokół siebie.
Mieszkanie Stefana w Rzymie stanowiło kwintesencję gustownego, ale
pozbawionego indywidualności luksusu. Tutaj brakowało antycznych mebli,
oryginalnych obrazów, jakichkolwiek wyraznych oznak zamożności czy
wysokiej pozycji społecznej. A przecież to właśnie było ognisko domowe,
wygodne i zadbane. Kochane.
Bianca zaprosiła ich do kuchni, nie do salonu, tak więc gość mógł
zobaczyć samo serce domu. W obszernym wykuszu były okna wychodzące na
trzy strony świata. Allegra weszła tam i zaparło jej dech w piersiach, dom
S
R
został bowiem zbudowany na skalistym urwisku. Poczuła się, jakby stała na
szczycie góry. Miała wrażenie, że zaraz wzleci w powietrze.
- Uważaj, nie spadnij - szepnął Stefano za jej plecami.
- Czuję się, jakbym zaraz miała pofrunąć - powiedziała ze śmiechem. -
To cudowne.
- Musicie być głodni po podróży - zauważyła Bianca. - Gdzie zjecie
obiad, tutaj czy w jadalni?
- Tutaj - powiedziała Allegra zdecydowanym tonem. Spojrzała na
wzgórza ciągnące się aż do Apeninów; podobało jej się to miejsce. Ucieszyło
ją, że ten dom pozwoli jej zrozumieć, jaki naprawdę jest Stefano... a może, jaki
był zawsze. Być może inny niż ten człowiek, którego, jak jej się wydawało,
znała.
Bianca podała obiad, ale mimo próśb obojga nie chciała usiąść z nimi do
stołu, a Lucio nadal nic nie powiedział ani na nich nie spojrzał. Allegra
uważała, że zaakceptowanie jej obecności zajmie chłopcu kilka dni i dopiero
wtedy będzie się mogła zacząć prawdziwa terapia. Matka chłopca potaknęła,
ale w jej oczach widać było rozczarowanie. Zabrała synka i poszła z nim do
swojego mieszkania z tyłu domu, a oni zostali sami.
- To jest twój dom - stwierdziła Allegra po chwili, a Stefano uśmiechnął
się słabo.
- Tak jak mówiłem.
- Chciałam powiedzieć - napiła się miejscowego czerwonego wina i
spróbowała zebrać myśli - że tutaj jesteś u siebie.
- Tak - rzucił po chwili milczenia i zabrzmiało to jak niechętne wyznanie.
Po obiedzie poszedł do swojego gabinetu załatwiać interesy, a Bianca
zaprowadziła Allegrę do jej pokoju, gdzie stało szerokie dębowe łoże i komoda
- proste, funkcjonalne meble. Nie było żadnych ozdób poza białą tiulową
S
R
firanką okalającą jedyny obraz - widok na zewnątrz.
- Chcę ci coś pokazać. - Stefano stanął w drzwiach.
Rozłożyła ramiona i spojrzała znowu za okno.
- Co więcej możesz mi pokazać?
Roześmiał się cicho.
- Podoba ci się widok?
- Tak - odpowiedziała po prostu.
- Chodz ze mną.
- Dobrze - odparła.
Poprowadził ją wzdłuż korytarza do innego pokoju w południowej części
domu.
- To tu. - Otworzył drzwi i przepuścił ją przed sobą.
Rozejrzała się zaskoczona.
To nie była sypialnia, ale pracownia. Pokój wypełniało jasne światło
płynące z dwóch okien. Wyposażono go prawdopodobnie we wszystko, czego
mogła potrzebować do pracy z Luciem: sztalugi, bloki rysunkowe, farby,
akwarele, kredę, pędzle i ołówki.
To niezwykłe ze strony Stefana, że tak zadbał o nią i o Lucia, pomyślała.
Jednocześnie czuła coraz większe skrępowanie. %7ładne kredki na świecie nie
zmuszą chłopca do mówienia. Tego jednego nie można kupić.
Rozglądał się po pokoju z zadowoleniem.
- Sprowadziłem z Rzymu to, co najlepsze. Podoba ci się?
- Stefano, to wspaniałe. - Podeszła do niego, wspięła się na palce i
pocałowała go w policzek. - Dziękuję.
- Nie ma za co - odrzekł zdziwiony.
Stali tak przez chwilę, tuż obok siebie.
Resztę popołudnia spędziła na studiowaniu przypadku Lucia. Według
S
R
Bianki w chwili wypadku chłopiec spał w domu. Powiedziała mu o tym, co się
zdarzyło, wieczorem. Zawsze ciepło wspominała Enza, żeby zachować pamięć
o nim. Na początku dziecko zdawało się przeżywać żal w normalny sposób. A
potem powoli zaczęło się wycofywać - werbalnie, fizycznie i emocjonalnie.
Przez następne miesiące Lucio zamykał się coraz bardziej w swoim
milczącym świecie. Kiedy zmuszano go, by z niego wyszedł, stawał się
podekscytowany, wrzeszczał bez ładu i składu, walił głową w podłogę lub
ścianę. Bianca musiała zabrać go z przedszkola w miasteczku, a w krótkim
czasie nie mogła już pójść z nim nawet do sklepu czy kościoła. Patrzył na świat
pustymi oczami, nie interesował się nikim i niczym.
Chociaż zachowanie chłopca było usprawiedliwione odczuwaniem żalu,
trwało zbyt długo. Powinien reagować na terapię, choćby w małym stopniu. A
jego stan się nie poprawiał, wręcz przeciwnie.
- Allegro?
W oświetlonych drzwiach rysowała się sylwetka Stefana.
- Co się stało? - zapytała ostrzejszym tonem, niż zamierzała. Poczuła
raczej, a nie zobaczyła, że zesztywniał, a potem zareagował w swój zwykły
sposób, wzruszając ramionami.
- Kolacja jest gotowa. Pomyślałem, że zechcesz wiedzieć - powiedział i
nie czekając na nią, odszedł.
W kuchni było ciepło i przytulnie. Bianca przy zlewie szorowała patelnię,
a Stefano obok niej kroił pomidory na sałatkę. Rozmawiali i śmiali się jak
przyjaciele. Lucio stał w oknie i metodycznie walił w parapet drewnianą łyżką.
Mężczyzna odwrócił głowę i zobaczył Allegrę.
Na sekundę oczy mu zapłonęły, po czym wrócił do swojego zajęcia. Ale
to spojrzenie trafiło ją prosto w serce. Zastanawiała się, czy ten płomień to był
gniew, czułość czy coś innego.
S
R
Jedli razem w kuchni. Chłopiec siedział koło matki, ponury i milczący, z
obojętną twarzą. Allegra zajęła miejsce naprzeciwko niego i - chociaż jej nie
odpowiadał - starała się włączyć go do rozmowy, uśmiechając się do niego i
nawiązując kontakt wzrokowy tak naturalnie, jak potrafiła.
Po kolacji uparła się, by pomóc gospodyni w zmywaniu. W typowo
włoskim stylu Stefano został wyrzucony z kuchni.
- Nie chcemy go tutaj - rzekła Bianca z figlarnym uśmiechem. - Kobieca
praca, kobieca rozmowa, prawda?
Allegra się zaśmiała, nie zwracając uwagi na wyraznie dyskryminacyjny
charakter tej wypowiedzi.
- Cieszę się, że zdecydowała się pani pomóc Luciowi - powiedziała
matka chłopca, gdy myły talerze. - To musiało być niełatwe, zważywszy na
okoliczności.
- Jakie okoliczności...?
Bianca miała pochyloną głowę, a oczy utkwione w zlewie.
- No, że omal nie pobraliście się ze Stefanem - odpowiedziała spokojnie.
- Nie wiedziałam, że pani wie o naszej historii - odezwała się po chwili
Allegra zaszokowana.
- Oczywiście. Znamy się od dziecka. Kiedy zmarł ojciec Stefana, mój się
nim zaopiekował. Jest dla mnie jak brat.
Dziewczyna zrozumiała, dlaczego Lucio i jego matka są dla niego tacy
ważni.
- Wiem, że pani miała swoje powody, by odejść - ciągnęła Bianca - i
mam nadzieję, że były ważne...
- Tak - wtrąciła Allegra - są ważne. To znaczy były. Uzgodniliśmy ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl