[ Pobierz całość w formacie PDF ]
terią pocałował ją wrękę.
Nie zapomnij zaprosić mnie na ślub uśmiech-
nął się do Ryana.
Dobry nastrój prysł. A więc znów planował, nie
pytając jej o zdanie, jak gdyby nic się nie zmieniło!
Wzburzona wsiadła do limuzyny i milczała przez
całą drogę na lotnisko. Ryan nie próbował jej zaga-
dywać.
Po krótkim oczekiwaniu na pasie odrzutowiec
kołował na start. Ryan zniknął w kabinie pilotów.
Wrócił w asyście stewarda z wózkiem. Kiedy ob-
sługa wycofała się i zamknięto drzwi przedziału,
Virginia ruszyła do ataku.
Dlaczego powiedziałeś sir Humphreyowi, że
zaprosisz go na ślub? Przecież powiedziałam jasno,
że nie wyjdę za ciebie!
Już się wycofujesz? Chyba nie myślisz, że
mam tylko ochotę na przelotny romans. Chcę żony
na całe życie, rodziny i dzieci.
Jak może urodzić dzieci komuś, kto jej nie kocha?
Nie wiem, czy się na to zdobędę powiedziała
desperacko.
Co się stało? Poprzednio rwałaś się do ołtarza.
Virginia nie była w stanie dłużej tego znosić.
DUMA I PIENIDZE 135
Zakryła dłońmi twarz i spomiędzy palców popłynę-
ły długo wstrzymywane łzy.
Mam dosyć... łkała. Wystarczy, że muszę
wracać do Nowego Jorku, do rodziny, która mnie
nienawidzi... do kobiety, która znówbędzie cieszyć
się z mojego upokorzenia...
Ryan przyskoczył do niej i mocno chwycił jej
dłonie w swoje.
To nieprawda, że rodzina cię nienawidzi. Ucie-
szą się, że wróciłaś. A Madeline już nie ma. Steven
zgodził się na rozwód po tym, jak uciekła z reżyse-
rem filmów klasy B. Teraz mój brat jest innym
człowiekiem, zobaczysz.
Fakt, że Madeline zeszła ze sceny, ucieszył Vir-
ginię, lecz nie wierzyła ani w życzliwość rodziny,
ani w dobrą wolę Ryana. Zbyt wiele złego się stało...
Uniosła ku niemu głowę i powiedziała przez łzy:
Wszystko jedno, czy Madeline jest, czy nie,
i tak nie zniosę myśli, że miałabym wyjść za czło-
wieka, który gotówbył zabrać żonę swojemu przy-
rodniemu bratu.
Napięcie wróciło na twarz Ryana.
Kiedy wrócimy do domu, będziesz miała oka-
zję porozmawiać o tym wszystkim z Beth. Może
wówczas postawisz zarzuty także sobie.
O, nie, nie chcę po raz drugi doprowadzić jej do
zapaści.
Ach, gdyby troszczył się o nią tak jak o Beth,
i gdyby Madeline nie stanęła na jej drodze... jak
136 LEE WILKINSON
byłoby cudownie... Westchnęła ciężko. Nagle po-
czuła się zmęczona. Ostatnie przeżycia sprawiły, że
teraz bardzo zle sypiała.
Zmęczona?
Tak odparła, tłumiąc ziewnięcie.
W takim razie utnij sobie drzemkę. Pomoże ci
przemóc skutki różnicy czasu.
Na tyle samolotu znajdowała się sypialnia z luk-
susowym, podwójnym łożem. Virginia poczuła, jak
puls jej przyspiesza. Czy Ryan ma również ochotę
przejść w to miejsce?
Musiał czytać w jej myślach, gdyż stwierdził
sucho:
Nie będę ci przeszkadzał. Mam kilka spraw do
załatwienia.
Skinęła głową, kryjąc rumieniec. Powinna czuć
ulgę, lecz uczucie, które ją ogarnęło, bardziej przy-
pominało rozczarowanie.
ROZDZIAA DZIESITY
Nic nie było w stanie ujść uwagi Falconera.
Rozczarowana? zagadnął z prowokacyjnym
błyskiem w oku. Jestem otwarty na propozycje.
Interesy mogą poczekać.
Nie, skądże zaprzeczyła skwapliwie.
Kłamczuszka! Zbliżył się i przeciągnął opusz-
kiem kciuka po wargach Virginii, czując, jak drżą
leciutko pod jego dotknięciem. Może i nie chcesz
wyjść za mnie, ale chcesz się ze mną kochać...
Niestety, miał rację. Pomimo całego żalu z powo-
du przeszłości i lęków o przyszłość, kochała go
i pożądała nieprzytomnie. I nie chodziło tylko o po-
ciąg fizyczny. Pragnęła Ryana całą duszą.
Już nie dotykał jej, tylko skłonił głowę do poca-
łunku. Pieszczota jego warg wywołała u Virginii
nagłą słabość w kolanach. Ryan wsunął jej dłoń pod
bluzkę, tam gdzie serce biło gwałtownym rytmem.
Niczego przede mną nie ukryjesz powiedział
niskim głosem. Czuję, jak przyspiesza ci oddech,
jak szaleje puls, a jeśli dotknę tutaj...
Przestań! Histerycznie odepchnęła jego rękę.
Ktoś może wejść.
138 LEE WILKINSON
Nikt nie wejdzie bez pukania. Ale jeśli masz się
denerwować, przejdzmy do sypialni.
Był równie podniecony jak ona i czekała tylko,
aż uczyni pierwszy gest wezmie ją za rękę i za-
prowadzi do łóżka. Nie zrobił tego.
A może jednak pójdziesz tam sama i pośpisz
sobie grzecznie? zapytał przekornie.
Była to jawna prowokacja i mogła odpowiedzieć
tylko w jeden sposób:
Chętnie.
W takim razie miłych snów.
Virginia, upojona zwycięstwem woli, na moment
straciła czujność i to wystarczyło. Zaledwie zrobiła
kilka kroków w stronę sypialni, cichy napastnik
podkradł się ztyłu i sprawnym ruchem przyszpilił ją
do ściany. Działał błyskawicznie. Zanim zdążyła
ochłonąć, jedną ręką rozchełstał jej bluzkę i bez-
ceremonialnie wyszarpnął piersi z uwięzi stanika.
Drugą zadarł spódniczkę i utorował sobie drogę
niżej, wężowym ruchem wślizgując się palcami pod
koronkę majteczek.
Potężna fala pożądania wymiotła z głowy Vir-
ginii wszystkie myśli, pozą jedną, jedyną.
Ryan... błagam jęknęła.
Uśmiechnął się triumfująco. Szybko zsunął wargi
z ust ku jej piersiom, drażniąc napięte sutki. Dłonie
odługich palcach wykonywały wirtuozerskie miłos-
ne wariacje na rozedrganym kobiecym ciele.
Kiedy wreszcie puścił swoją ofiarę i odsunął się
DUMA I PIENIDZE 139
o krok, zachwiała się i zaczęła osuwać wzdłuż
ściany, aż musiał ją podtrzymać. Jak w transie,
z zamkniętymi oczami, pozwoliła się poprowadzić
do sypialni.
Zpij spokojnie, kochanie, żebyś była świeża
i wypoczęta w Nowym Jorku powiedział Ryan,
ułożywszy ją na łóżku. W jego głosie brzmiała
jawna ironia. To wystarczyło Virginii, aby wyjść
z transu.
Ty draniu syknęła, w pośpiechu zapinając
bluzkę i poprawiając spódnicę.
Natychmiast zrobił minę urażonego niewiniątka.
Och, jaka niewdzięczna... poskarżył się.
Zrobiłem wszystko, żeby uwolnić cię od napięcia,
sam wpędzając się przy tym w ciężką frustrację, aty
masz jeszcze pretensję!
Idz stąd natychmiast! wrzasnęła, doprowa-
dzona do ostateczności. Robisz wszystko, żeby mi
dopiec. Jesteś okrutny i...
Zapukano do drzwi.
Przepraszam, że przeszkadzam, panie Falco-
ner, ale czy można pana prosić na chwilkę?
Już idę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]