[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zapoczątkowała Arabella.
 Pędzimy w pustkę, ale czy nie gonimy za jakąś chimerą z bajki? Jaką mamy pewność, że
tam na innych planetach znajdujÄ… siÄ™ jakieÅ› rozumne istoty.
Czy sławny Flammarion ma słuszność utrzymując, że istnieje wiele zamieszkałych światów?
 A jeżeli i tam na pięknej gwiezdzie Porannej nie kwitnie życie przynajmniej takie jak na
naszej ziemi, do której już zaczynam nie na żarty tęsknić to&
 Wiem, że pan Harting wierzy w to, ale pan inżynierze i pan doktorze Norski, czy nie
lękacie się, że nas spotka dotkliwy zawód?
 Zdajmy się na los  rzekł z rezygnacją Norski  Jeżeli jednak rozważać tę kwestię przy
pomocy zdrowego rozsądku, no i biorąc pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa, to nie należy
wpadać w pesymizm
 Ja mam trochę tego rozsądku  zawołała Arabella śmiejąc się.
 I cóż pani ten rozsądek szepce?  zagadnął Doods.
 Przypominam sobie niedawną pogawędkę z panem Hartingiem o bezmiarze wszechświata.
Wydałoby się mało prawdopodobnym, żeby tylko małe słońce miało posiadać orszak planet.
Wszak powiedział mi pan, że jedna nasza mała galaktyka zawiera coś około 47 miliardów
gwiazd, a przecież każda gwiazda to słońce, może większe, stokroć wspanialsze, aniżeli nasze.
Nie wdając się więc w filozoficzne albo matematyczne rozważania, przypuszczam, że wiele
innych gwiazd otoczyło się orszakiem ciemnych towarzyszy że planet jest więcej aniżeli gwiazd,
a skoro tak jest, to dlaczego by na niektórych z nich nie miało się zrodzić życia organiczne?
 Tak, ma pani rację, ludzkość od niepamiętnych czasów cierpi na manię wielkości.
Starożytni przypuszczali, że nasza Ziemia jest centrem wszechświata, że słońce i wszystkie ciała
niebieskie krążą około niej, a służą jedynie do oświetlania nam ciemności nocnych. Dopiero
Mikołaj Kopernik obalił te niezgodne z prawdą poglądy. Dziś wiemy, że jesteśmy w naszym
małym wszechświecie jakby ziarnkiem piasku na rozległej plaży. I mnie się zdaje, że nie tylko
słońce nasze, ale może wszystkie starsze nieco gwiazdy, które już przeszły pierwsze fazy swego
rozwoju i nie zbyt gorące, a takich są miliardy miliardów, potworzyły własne systemy planetarne.
 Wstyd nam, astronomom, się przyznać, że dotąd nie wiemy jak powstały systemy
planetarne. Teoria Laplace a jest przestarzała, to samo można powiedzieć o teorii Fay a, który
przypuszcza, że nasze słońce było olbrzymią, jak na nasze stosunki, mgławicą, która stygnąc
kurczyła się stopniowo pozostawiając oderwane od jej równika pierścienie materii gazowej, z
których potem utworzyły się planety. Byłyby więc one starsze od swej matki, dzisiejszego słońca
Tak samo nie jest do przyjęcia hipoteza, według której planety powstały skutkiem pulsacji
materii słonecznej po przejściu w pobliżu słońca jakiejś gwiazdy.
 Siła przyciągania takiego zabłąkanego w przestworzach niebieskich ciała materialnego
miała według tej hipotezy oderwać od masy słońca pewną jej cząstkę, z której potem uformowała
się planeta. Pytanie jednak, która planeta, a jest ich przecież tak wiele. Zjawisko tego rodzaju
musiałoby się powtórzyć wielokrotnie, czemu przeczy rachunek prawdopodobieństwa. W
niezmiernych otchłaniach niebios takie wypadki byłyby niesłychaną rzadkością. Najnowsza
teoria Polaka prof. Mokrzyckiego tłumaczy nam do pewnego stopnia budowę galaktyk, lecz
bynajmniej nie jest w stanie wytłumaczyć powstawania słońc i planet. Z przykrością przeto jako
astronom muszę wyznać, że nie wiemy dotąd w jaki sposób powstał nasz system planetarny.
 Wiedza nasza jest w porównaniu z wiekiem Ziemi niestety bardzo młoda  dodał
melancholijnie Harting.
 Ale musi pan przyznać, że w ostatnich czasach poczyniliśmy pewne postępy  odezwał
się Hobbs.  Kto wie czy nie wyprzedziliśmy pańskich Marsjanów. Gdyby oni posiadali to, co
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
myśmy świeżo zdobyli, to chyba nieomieszkaliby złożyć nam wizyty. Przypuszczam, że się
trochę zawstydzą, jeżeli po powrocie z Wenery wyprawimy się na ich Marsa.
Całe towarzystwo wybuchnęło śmiechem, Dick omal z ręki nie wypuścił talerza. Właśnie
zaczął jak zwykle sprzątać ze stołu niedojedzome konserwy, gdy rozległ się dość mocny huk, jak
gdyby w powłokę stalową rakiety uderzył jakiś pocisk małego kalibru. Może ten drobny na pozór
wypadek minąłby bez echa, gdyby nie to, że Hobbs i Harting zerwali się obaj jak na komendę ze
swych miejsc i spoglądali ma siebie z najwyższym przerażeniem, które udzieliło się wszystkim.
Inżynier nic nie mówiąc skoczył na tył rakiety i spojrzał przez peryskop pryzmatyczny, który
pozwalał mu oglądać powierzchnię rakiety. Obserwował przez dłuższą chwilę nic podejrzanego
nie spostrzegając. Ale po kilku minutach zauważył dziwne zjawisko Na pancerzu stalowym
zapłonęła jasnym światłem duża iskra, przy czym ów niepokojący odgłos uderzenia znowu się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl