[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- podsunÄ…Å‚ Rafe. - Nic jednak nie wiem na pewno.
- Powiem jedno - rzekÅ‚ Jack. - Mary Williams byÅ‚a cu­
downą istotą, ale lady Kate lepiej się sprawdzi w roli żony.
Mary była delikatna jak anioł, ale osobiście sądzę, że anioły
nie pasują do tego świata.
To nieoczekiwane spostrzeżenie zdumiaÅ‚o Webstera, któ­
ry myÅ›laÅ‚ dokÅ‚adnie o tym samym. PopatrzyÅ‚ na Jacka z sza­
cunkiem. Część ludzi uważała, że tylko osoby wykształcone,
arystokracja i szlachta potrafią trafnie oceniać innych, lecz
Webster zaczynał powoli zmieniać zdanie.
- Powinienem iść go poszukać - oznajmił i wstał. -
WspomniaÅ‚, że potrzebuje mojej pomocy przy pisaniu kil­
ku listów.
Jack położył mu dłoń na ramieniu.
- Lepiej zaczekaj - poradził. - Jakiś czas temu poszedł na
górę do lady Kate. Raczej nie wprawisz go w dobry nastrój,
jeśli przerwiesz mu sam na sam z kobietą, którą wczoraj
pojął za żonę.
171
Webster usiadł.
- Zawierzę twojej mądrości - oznajmił, przy czym wcale
nie drwił z Jacka.
Martin opuścił sypialnię dopiero wieczorem. Webster
uznaÅ‚, że wczeÅ›niejsze zawracanie mu gÅ‚owy listami byÅ‚o­
by nietaktem. Zdawało się, że lord Hadleigh promienieje,
zupeÅ‚nie jak ktoÅ›, kto po wielu dniach gÅ‚odówki zjadÅ‚ so­
lidny posiłek.
Kate nie zeszÅ‚a na parter. Kiedy Jennie zaniosÅ‚a jej ko­
lacjÄ™, ujrzaÅ‚a swojÄ… paniÄ… w łóżku, pogrążonÄ… we Å›nie. SÅ‚u­
żąca uśmiechnęła się domyślnie i delikatnie dotknęła pani,
aby ją obudzić.
- Czy to już ranek? - wymamrotała Kate. Zniła, że wraz
z Martinem spaceruje po pięknym ogrodzie. Jej przystojny
mąż właśnie się odwracał, aby ją pocałować, kiedy Jennie
wyrwała ją z rozkosznych marzeń sennych.
- Ależ nie, pani. Mamy wczesny wieczór. Jego lordowska
mość kazał mi przynieść ci kolację. Dodał, że nie musisz
wstawać aż do jutra.
- Och! - westchnęła Kate i usiadÅ‚a na łóżku. Teraz wszy­
scy będą wiedzieli, jak ona i Martin spędzili popołudnie. -
To bardzo uprzejmie z jego strony. Postaw tacÄ™ na stole, nie
chcę jeść na leżąco. Co mi przyniosłaś?
- Bulion, pani, a do niego Å›wieży, pszenny chleb z ma­
słem, ser, wołowinę i słodkie ciastka z jabłkami na deser,
a także kufelek smacznego piwa.
Dopiero po wypiciu bulionu Kate uświadomiła sobie, jak
bardzo jest głodna. Pózniej wyznała Martinowi, że ten fakt
wprawił ją w zdumienie.
- Ostatecznie caÅ‚e popoÅ‚udnie przespaÅ‚am - przypo­
mniała mężowi.
172
- Czyżby? - Martin z rozbawieniem uniósÅ‚ brwi. - Spra­
wianie sobie przyjemności to ciężka praca. Pamiętasz, że
nie mogliśmy złapać tchu?
- RzeczywiÅ›cie, czuÅ‚am siÄ™ jak po dÅ‚ugim biegu. - Przy­
pomniaÅ‚a sobie, że jako bardzo mÅ‚oda dziewczyna w wol­
nych chwilach chętnie ścigała się z chłopakami ze stajni.
- Właśnie. Jesteś jeszcze głodna? - spytał i zdjął ubranie.
Kate odkryła pózniej, że w przeciwieństwie do większości
dżentelmenów, jej mąż nie ma pokojowca, który ułatwiałby
mu ubieranie siÄ™ i rozbieranie.
- Tak, a właściwie spragniona. I nie chodzi mi o coś do
picia.
Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał. Ponownie zajęli
się rozkosznymi uciechami, po których zapadli w głęboki
sen. Kate ocknęła się dopiero rankiem, kiedy usłyszała cichy
dzwięk lutni oraz łagodny, męski śpiew.
Usiadła i powiodła wokoło spojrzeniem, żeby sprawdzić,
kim jest muzyk. Okazało się, że to Martin - usiadł tak, aby
jÄ… widzieć, i żeby dobrze go sÅ‚yszaÅ‚a. MiaÅ‚ na sobie kosztow­
nÄ… nocnÄ… koszulÄ™ do kostek.
Zamilkł i obdarzył żonę uśmiechem.
- Pomyślałem, że przyjemnie ci będzie obudzić się przy
dzwiękach muzyki, dlatego stroiłem lutnię, aby zaśpiewać
pieśń, której pewnie nie znasz. Wczoraj, podczas przepro­
wadzki, powiedziałaś coś, co przypomniało mi ten utwór.
- Nie miaÅ‚am pojÄ™cia, że potrafisz tak piÄ™knie grać i Å›pie­
wać - powiedziała zaskoczona Kate.
- Doprawdy? Uczyłem się muzyki przed opuszczeniem
domu, lecz nie miałem okazji grać podczas rejsów. Och,
śpiewałem szanty i pieśni żeglarskie wraz z prawdziwymi
mistrzami, ale takie utwory jak ten nie gościły w moim
repertuarze. Trzeba je wykonywać cicho, bo inaczej gubi
173
się melodię - takie subtelności nie miały znaczenia na
pokładzie.
Zanucił popularną piosenkę  Czysta piękność", której
Kate nigdy wcześniej nie słyszała.
 Ma luba w sukniach swych
Wygląda niezrównanie.
Na każdą porę roku ma
CoÅ› w szafie przechowane.
Nie tracisz na urodzie,
Gdyś w pełni jest odziana.
Lecz czysta piękność tryska twa,
Gdyś całkiem rozebrana".
- Ponieważ jesteśmy po ślubie - oświadczył, widząc, że
po ostatnim wersie na twarz Kate wypłynął rumieniec - już
wielokrotnie byłaś dla mnie czystą pięknością.
Ponownie ją zaskoczył.
- Czy twoim talentom nie ma koÅ„ca, drogi mężu? - spy­
tała.
- Nie pochlebiaj mi, żono, chociaż twoje komplementy
bardzo mnie cieszą. Wystarczy, że okazujesz mi stosowny
szacunek. Jestem skromnym trubadurem.
Kate wiedziała, że stąpa po grząskim gruncie, niemniej
powiedziała z przekonaniem:
- Pochodzisz z rodziny, która odmówiła ci jakichkolwiek
talentów, dlatego musisz mi pozwolić wychwalać ciÄ™ za każ­
dym razem, gdy zaprezentujesz jakiÅ› nowy dar.
- Nie dlatego zaśpiewałem tę piosenkę. Z pewnością
zgłodniałaś po nocnych igraszkach. Pozwól mi zejść do
kuchni i przynieść nieco smakoÅ‚yków, abyÅ›my mogli po­
nownie wspólnie się nimi rozkoszować.
174
- Och, pozwalam - odparÅ‚a Kate dostojnym tonem. - Za­
nim jednak odejdziesz, stanowczo żądam całusa.
Martin pokręcił głową.
- Niestety, wyjątkowo muszę odmówić. Gdybym miał
ciÄ™ pocaÅ‚ować, zapewne od razu wskoczyÅ‚bym z powro­
tem do łoża i w rezultacie nasze śniadanie zmieniłoby
siÄ™ w kolacjÄ™.
Nie kÅ‚amaÅ‚. ByÅ‚ zdumiony, że na sam widok Kate ogar­
niało go silne podniecenie.
- W takim razie nakazujÄ™ ci odejść, ale tylko pod warun­
kiem, że wrócisz przed kolacją!
- To warunek, który speÅ‚niÄ™ bez trudu - zapewniÅ‚ i mrug­
nÄ…Å‚ do niej wymownie.
%7Å‚ycie mężatki okazaÅ‚o siÄ™ zupeÅ‚nie inne, niż to sobie wy­
obrażaÅ‚a - tylko jak dÅ‚ugo mogÅ‚a trwać ta beztroska idyl­
la? Z podsłuchanej przez Kate rozmowy Webstera i Rafe'a
wynikało, że Martin prowadził aktywne życie kupca. Zwiat,
w którym siÄ™ wychowaÅ‚a, nie miaÅ‚ wiele wspólnego z han­
dlem. Tak czy owak, zamierzała się dowiedzieć, na czym
polega praca kupca. Kupiec, na którym jej zależaÅ‚o, naj­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl