[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skóra aż wibrowała od energii domagającej się uwolnienia. Przesunęłam językiem po jego piersi,
po twardych mięśniach... aż Bones chwycił moją głowę, przyciągnął ją do swojej twarzy, wpił się
w moje usta.
Jego wargi miały metaliczny posmak, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Całowałam go,
jakbym chciała pochłonąć, ssałam jego język, rwałam na nim koszulę. Bones chwycił mnie na ręce
i zaniósł w drugi koniec parkingu, gdzie było trochę ciemniej. Plecami dotknęłam czegoś twardego
i nierównego, ale nie odwróciłam się, żeby sprawdzić, o co się opieram. Byłam zbyt zajęta
błądzeniem dłońmi po ciepłym ciele pod podartą koszulą.
Bones rozerwał szarpnięciem przód mojej sukienki. Jego usta zostawiły gorący ślad od szyi
aż po piersi, kły rozkosznie drażniły skórę. Wyrwał mi się stłumiony jęk, kiedy Bones ściągnął w
dół mój stanik i zaczął ssać brodawkę. Ogarnęło mnie palące, pulsujące pożądanie, tak silne, że
niemal bolesne.
Wcisnęłam dłoń między nasze złączone ciała z jednym tylko zamiarem: pozbycia się jego
spodni. Ale wszystkie myśli uleciały mi z głowy, kiedy Bones wsunął palce w moje majtki.
Wygięłam plecy tak mocno, że uderzyłam głową w to, o co byłam oparta, z gardła wydarły się
stłumione okrzyki. Poczułam przyjemny skurcz w lędzwiach, z każdą pieszczotą rosło we mnie
napięcie... aż Bones nagle zabrał rękę i wyszeptał z żarem w głosie:
Nie mogę czekać.
Gdybym była w stanie coś powiedzieć, zdecydowanie bym się z nim zgodziła. Niestety,
mogłam tylko cicho pojękiwać, kiedy pieścił mnie palcami. Usłyszałam dzwięk rozdzieranego
materiału i poczułam w sobie twardą męskość Bonesa. Jednocześnie jego usta stłumiły mój
ekstatyczny okrzyk. Wstrząsnął mną rozkoszny dreszcz, gdy Bones zaczął poruszać się we mnie
rytmicznie, niemal brutalnie.
W mojej głowie, jak mantra, rozbrzmiewały słowa zlewające się w jedno zdanie:
Mocniejszybciejwięcejtak! .
Tylko o tym byłam w stanie myśleć. Rozpaczliwie wbijałam palce w plecy Bonesa, żeby w
jakiś sposób znalezć się jeszcze bliżej niego. Przycisnął mnie do siebie mocniej, nie przestając przy
tym całować, tak że ledwo mogłam oddychać, ale liczył się tylko narastający we mnie żar, od
którego kurczyły się i zwijały szaleńczo zakończenia nerwów.
Nie przerywaj, nie przerywaj! Wykrzyczałam te słowa prosto w jego usta, tak że
zabrzmiały jak stłumiony bełkot.
Bones musiał go jednak zrozumieć, bo przyśpieszył tak bardzo, że nie byłam pewna, czy
jestem jeszcze przytomna. Od nadmiaru rozkoszy zaczęły targać mną spazmy. Usłyszałam jęk
Bonesa, niezwykle cichy w porównaniu z łomotem mojego serca, a chwilę pózniej poczułam w
sobie jego wilgoć.
Minęło dobre kilka minut, nim byłam w stanie wydobyć z siebie głos.
Coś wbija mi się w plecy.
Wciąż jeszcze nie mogłam oddychać normalnie. Oczywiście, Bones nie miał tego problemu,
bo wcale nie potrzebował tlenu. Odsunął mnie na bok i stwierdził krótko:
Gałąz.
W końcu zerknęłam za siebie. Tak, to było drzewo ze sterczącą, ułamaną gałęzią.
Opuściłam nogi i stanęłam na ziemi. Spojrzałam na swoją sukienkę. Zniszczona. Nie mogłam
jednak narzekać, bo koszula Bonesa była cała w strzępach. Dopiero potem rozejrzałam się po
parkingu, czy przypadkiem nie zafundowaliśmy komuś darmowego widowiska. Dzięki Bogu, nikt
nie czaił się w pobliżu. Dobrze się też złożyło, że Bones wybrał drzewo rosnące w nieoświedonym
miejscu.
Warto było czekać tyle lat stwierdziłam, jeszcze drżąc po przeżytym uniesieniu.
Bones przestał całować moją szyję.
Lat? zapytał cicho.
Nagle ogarnęła mnie dziwna nieśmiałość. Po tym, co właśnie zrobiliśmy, kompletnie nie
miała sensu, ale naprawdę ją poczułam. Dać się przyłapać w publicznym miejscu z dosłownie
opuszczonymi spodniami w czasie porywu namiętności to jedna rzecz. Ale zupełnie czym innym
było przyznanie się do celibatu. Tak czy inaczej, nie mogłam już cofnąć tych słów. Głęboko
zaczerpnęłam tchu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]