[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobietę. Wolałbym awansować Jerry'ego Nasha. Jedno małe potknięcie i
wylatujesz stąd, Alido Hunter. Nikt się nie sprzeciwi, jeśli nie będziesz
dobrze wykonywać swojej pracy. Pójdziesz na ten bankiet z Paulem-
Anthony'm Paytonem. Zrozumiano?
- Ja...
- Dobrze. - Odwrócił się i poszedł ku drzwiom. - Aha, bardzo ostatnio
utyłaś. Masz dbać o swój wygląd. Sugerowałbym, żebyś zaczęła sobie
darowywać desery.
Zanim Alida zerwała się na równe nogi, by wściekle zaprotestować,
Max wyszedł, zostawiając ją, by sobie pokrzyczała w pustym pokoju.
Opadła z powrotem na krzesło, czując mocne bicie serca. Nie miała
wyboru - musiała iść na ten bankiet z Paytonem. Musiała myśleć o
dziecku, nie mogła ryzykować utraty pracy. Gdyby Max ją wylał, nikt
nie zechciałby jej zatrudnić w tym stanie.
- Cholera - powiedziała, bijąc w biurko otwartą dłonią. - Au...
- Zaklnij sobie jeszcze - rzekł Jerry, wchodząc do pokoju.- Spójrz
tylko na to.
- Co to jest? - spytała, nagle bardzo znużona. -Z twojej miny trudno
sądzić, że to coś dobrego.
- Bo nie jest. Właśnie przyszedł goniec z drukarni z próbką
zaproszenia na końcowy bankiet konferencji pisarzy. - Rzucił ją na
biurko Alidy. - Popatrz.
- Jest błękitne. Jerry...
- Widzę, widzę. Miało być bladoróżowe, według projektu. Poza tym,
jest pisane drukowanymi literami, miało być kursywą. Rozmawiałem z
drukarzem. Przysięga, że miał dokładnie takie zamówienie. Czekał tylko
na naszą zgodę, żeby drukować cały nakład. Alido, ja mu nie wysyłałem
zamówienia na błękitne zaproszenia z drukowanymi literami.
Alida westchnęła.
- Dobrze. Powiedziałeś mu, jak ma być?
RS
53
- Jasne, ale to spowoduje zwłokę. On jeszcze raz zrobi próbkę i
przyniesie tutaj. Skontaktuję się z ich koordynatorem możliwie
najprędzej, ale nie tak szybko, jak obiecaliśmy.
- Tylko tyle możemy zrobić. Jak to mogło się stać?
Jerry wzruszył ramionami.
- Skąd mam wiedzieć, cholera. - Porwał z biurka błękitną kartkę i
poszedł do drzwi. - Szlag by to...
"To prawda" - pomyślała Alida, masując obolałe skronie.
Na dobitkę nie wiedziała, co włoży na ten bankiet z Paulem-
Anthonym. %7ładna z sukienek nie zakamufluje tego bębenka, który kiedyś
był płaskim brzuszkiem. Paul-Anthony wiedział o dziecku, ale
zdecydowanie nie należało tego obwieszczać całemu światu.
Poza tym, nie miała pojęcia, co on właściwie knuł. Cały czas milczał,
dzień po dniu, a teraz pojawiał się znowu, żądając, żeby poszła z nim na
bankiet. Bankiet, który - wiedziała to dobrze - miał się odbyć w sali z
małymi stolikami, przy blasku świec i z romantyczną muzyką.
Nie chciała iść.
"Chcesz" - szeptało jej serce. Tak bardzo tęskniła za Paulem-
Anthonym. Był bez przerwy w jej myślach, ale to nie wystarczało.
Chciała pić z nim wino, słyszeć jego głos i śmiech, spojrzeć w
hipnotyzujące głębie błękitnych oczu.
Kupi nową sukienkę, w której się będzie czuła piękna i kobieca.
Spędzi z nim wieczór, może objęta jego silnym ramieniem? Będzie się
cieszyła, jak Kopciuszek, czasem z nim spędzonym i troskliwie
przechowa wspomnienia. To będzie szczególna noc, cudowna noc. Noc
skradziona rzeczywistości, noc z mężczyzną, którego kocha.
- Co? - powiedziała Alida, prostując się nagle.
To nie mogło być prawdą... ale było za pózno. Była głęboko,
nieodwracalnie zakochana w Paulu-Anthonym.
Alida wtuliła się w krzesło, wydając z siebie zabawny dzwięk, który
brzmiał trochę jak szloch, trochę jak chichot. Stało się, złamała daną
sobie obietnicę.
I znowu wybrała niewłaściwą osobę. Paul-Anthony, mimo wszystkich
wyznań, wyszedł z jej mieszkania i zniknął z jej życia całe tygodnie
temu. Czemu nagle zażądał, żeby z nim poszła na bankiet, nie miała
pojęcia. Pozostawało sądzić, że był zbyt zajęty, żeby się z nią zobaczyć.
Jego miłość była chwilowa.
RS
54
Alida potrząsnęła głową, zdając sobie sprawę, że wybuchnie płaczem,
jeśli będzie się nad tym zastanawiać choćby chwilę dłużej, i sięgnęła po
papiery leżące na biurku.
"Pracuj - powiedziała sobie. - Nie myśl. Pracuj."
W sobotę Alida wybrała się na zakupy w poszukiwaniu sukienki na
bankiet. Mimo melancholijnego nastroju uśmiechnęła się, widząc swoją
postać w lustrze w małym butiku.
- O to chodzi - powiedziała, okręcając się przed potrójnym lustrem. -
Doskonała.
Suknia bez ramiączek miała śliczny kolor dojrzałej brzoskwini.
Dopasowany stanik podkreślał jej piersi, a kloszowa spódnica do pół
łydki, zebrana w talii, ukrywała powiększający się brzuch.
"Jest wyrafinowana i z klasą - pomyślała Alida - I na pewno ładniejsza
niż kostiumy i dżinsy, w których Paul-Anthony oglądał mnie do tej pory.
Kupię sobie wieczorowe sandałki i torebkę, i pójdę na ten bankiet.
Wyglądam świetnie."
Gdy wchodziła do holu swego wieżowca, portier poderwał się z
krzesła.
- Panno Hunter - powiedział. - Przyniesiono przesyłkę dla pani.
- Tak? Dobrze, zabiorę ją.
- To... to trochę więcej niż by pani dała radę unieść. Kontaktowałem
się z kierownikiem i powiedział mi, że mam wpuszczać doręczycieli bez
przepustek. Pilnowałem ich cały czas, więc proszę się nie martwić.
Chciałem panią uprzedzić, żeby się pani nie zdziwiła.
- Rozumiem - powiedziała Alida zupełnie zdezorientowana. -
Dziękuję.
Kiedy weszła do mieszkania, otworzyła szeroko oczy. Wypełnione
helem kolorowe balony obijały się o sufit living - roomu, zakrywając go
prawie zupełnie. Do każdego balonu przyczepiony był długi sznurek, na
którego końcu wisiała mała kopertka.
Weszła ostrożnie do pokoju i położyła zakupy na sofie, potem
otworzyła jedną kopertę.
Kocham cię, Alido - głosiła kartka wewnątrz.
Otworzyła jeszcze jedną i jeszcze jedną, i jeszcze następną. Każda z
nich zawierała kartkę z tymi słowami: "Kocham cię, Alido".
Zrozumiała, Paul-Anthony przysłał jeden balonik za każdy dzień,
kiedy się nie widzieli, wyznając nim miłość, tak jak obiecał. Zagapiła się
na sufit mieniący się kolorami tęczy, a myśli szalały w głowie.
"Dlaczego? - myślała. - Czemu to zrobił? Po tych tygodniach milczenia,
RS
55
kiedy żyłam w przekonaniu, że o mnie zapomniał, zrobił coś takiego.
Czemu?"
Dziecko? Nie, to nic nie wyjaśniało. Wiedzieli oboje, że Paul-
Anthony ma wystarczająco dużo pieniędzy, by wytoczyć jej sprawę i
uzyskać prawo do częściowej opieki nad dzieckiem. To na pewno.
Czemu więc najpierw milczenie, a potem baloniki i wyznania? Czemu
milczenie, a potem żądanie, które jeszcze raz udowadniało, że miłość nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]