[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Więc dlaczego jej tego nie powiesz?
- Skąd wiesz, że... - Cameron urwał i zaklął pod
nosem. - Pewnie Amy ci powiedziała.
Race nic nie odpowiedziaÅ‚, tylko znowu wzru­
szył ramionami.
- Boisz się swojej żony? - rzucił drwiąco Cameron.
Aż siÄ™ paliÅ‚ do zwady, najlepiej z wysokim blon­
dynem w eleganckim ubraniu. Brandy zaczynała
działać.
Race nie poczuł się obrażony. Na jego twarzy
malowało się rozbawienie.
- Powiedzmy, że wolę jej nie denerwować.
Hawke prychnął. Podszedł do komody i sięgnął
po butelkę. Nalał sobie następną porcję.
- Nie sądzę, żeby Amy wiedziała choć połowę
tego, co próbuje zasugerować.
Jordan się roześmiał.
- JeÅ›li Amy wie choć poÅ‚owÄ™ tego, co Polly wie­
dziaÅ‚a kiedyÅ› o naszym zwiÄ…zku, zdaje siÄ™, że cze­
ka ciÄ™ niespodzianka.
271
Cameron zamarÅ‚ z podniesionÄ… szklankÄ… i bacz­
nie przyjrzał się Race'owi.
- Aż tak zle?
- Gorzej. Polly wiedziała, że Amy mnie kocha
i że ja kocham Amy.
- I co w tym strasznego?
- Postanowiła zachować milczenie.
Oszołomiony Hawke potarł oczy.
- Dlaczego, do diabła?
- To długa historia.
- Kobiety mruknÄ…Å‚ Cameron.
- Tak, kobiety - zgodził się Race.
Hawke usiadÅ‚ na brzegu łóżka i zÅ‚ym wzro­
kiem popatrzyÅ‚ na drzwi oddzielajÄ…ce dwa po­
koje.
- Wygląda na to, że będę miał fatalną noc.
- Nie zapominaj, że dzisiaj moja kolej na spa­
nie w łóżku.
- Idz do diabła, Jordan.
- PocaÅ‚uj mnie w nos, Hawke - odparÅ‚ Race we­
sołym tonem. - Chyba muszę nauczyć cię paru
mocniejszych zwrotów.
- A potem kupisz mi ostrogi - powiedziaÅ‚ Ca­
meron, przedrzezniając jego sposób mówienia,
lecz angielski akcent zepsuł cały efekt.
- Nie mogÄ™ pozwolić, żeby przyjaciele przyno­
sili mi wstyd, prawda?
Nagłe uczucie ciepła około serca Cameron
przypisaÅ‚ dziaÅ‚aniu brandy, ale warknÄ…Å‚, żeby po­
kryć niemęskie zakłopotanie:
272
- Opowiesz mi wreszcie całą historię czy nie?
I nie wyżłop sam tej cholernej brandy!
- Teraz mówisz jak człowiek.
Satysfakcja w głosie Race'a rozbawiła Hawke'a.
Najpierw zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ cicho, ale już po chwili ry­
czał bez opamiętania.
Opadł na materac, zrywając boki. Azy ciekły
mu po twarzy.
Przyjaciółki spojrzały po sobie w milczeniu,
gdy cienkÄ… Å›cianÄ… wstrzÄ…snÄ…Å‚ wybuch niepohamo­
wanej wesołości.
Polly zesztywniała. Rozpoznała śmiech. Kiedyś
napełniał ją radością, teraz przyniósł ból.
- Możesz wreszcie przestać żałować biednego
Camerona. Najwyrazniej zapomniał o troskach.
- Ale ja... on... przysiÄ™gam, że zamartwiaÅ‚ siÄ™ nie­
caÅ‚e pół godziny temu! - wykrztusiÅ‚a oszoÅ‚omio­
na Amy. - Zadał mi setki pytań o Milesa...
- Namacalny dowód, jak beznadziejny jest nasz
związek - stwierdziła Polly gorzko. - On mi nie
wierzy i nigdy nie będzie wierzył.
- Nie jestem pewna, czy ja też bym ci zaufała,
jeśli chodzi o Herricka. Spotkałam go tylko raz,
ale zdążył mi się oświadczyć!
Polly niecierpliwie machnęła ręką.
- Nie mówił poważnie. Miles oświadcza się
każdej nowo poznanej kobiecie. To rodzaj kom­
plementu. - Nachyliła się nad dziećmi śpiącymi
na sienniku przy łóżku. Jej twarz złagodniała. -
273
Mam nadzieję, że nie przestraszyły się zbytnio.
- Nie. Powiedziałam im, że próbujesz wzbudzić
w ich ojcu zazdrość.
Polly wyprostowała się gwałtownie. Na szczęście
trochę ją ułagodziła zmieszana mina przyjaciółki.
- Uznały, że to świetny pomysł - bąknęła Amy.
- Zdziwiłabyś się, jakie potrafią być pomysłowe.
Zaintrygowana jej tonem Polly wyjęła z torby
szlafrok i koszulÄ™ nocnÄ…. Tymczasem w sÄ…siednim
pokoju zapadła cisza.
- Mów. Wiem, że umierasz z chÄ™ci, by mi wszyst­
ko opowiedzieć.
- Cóż... - Amy przysunęła się bliżej i ściszyła
głos. - To Raven podbiła Ashby'emu oko.
Polly osłupiała.
- Nie rozumiem. Dlaczego Raven miałaby bić
własnego brata?
Amy uśmiechnęła się triumfalnie.
- %7łebyś posądziła o to Camerona i złożyła im
ponownÄ… wizytÄ™.
- Tak ci powiedzieli?
- Nie. Podsłuchałam ich przy strumieniu. Ra-
ven obwiniała się, że przez nich zraniłaś ich ojca.
Gdy Amy skrzyżowaÅ‚a ramiona na piersi, Pol­
ly zwróciÅ‚a uwagÄ™ na jej brzuch rysujÄ…cy siÄ™ wy­
raznie pod obszerną koszulą nocną. Wyciągnęła
rękę i dotknęła go z wahaniem.
- Czujesz ruchy?
Amy przesunęła jej dłoń trochę w bok.
- Tutaj! Wyczułaś?
274 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl