[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usłuchałem go i wszystko dokoła mnie zaczęło rozmywać się we mgle. Naraz
przypomniałem sobie jedną rzecz i chciałem usiąść.
— Gdzie jest Pit? Chcę widzieć Pita.
Belle wzięła mnie za rękę i pocałowała.
— Dobrze już, dobrze, braciszku! Pit nie mógł przyjechać, pamiętasz, Pit mu-
siał zostać z Ricky.
Uciszyłem się, a Belle stłumionym głosem wyjaśniła lekarzowi: — Nasz brat
Piter ma w domu chorą córeczkę.
Zaczynałem usypiać.
Przez moment było mi bardzo zimno. Nie miałem nawet siły podciągnąć koł-
dry. Zasnąłem.
Rozdział 5
Skarżyłem się barmanowi na klimatyzację — wentylator ze zbyt dużą prędko-
ścią nawiewał zimne powietrze i bałem się, że wszyscy się przeziębimy.
— Nie szkodzi — zapewniał mnie. — Niech pan zaśnie, wtedy zimno przesta-
nie panu dokuczać. Spać. . . sen. . . najpiękniejszą część dnia. . . przepiękny sen.
Miał twarz Belle.
— A może by tak coś ciepłego do wypicia?. . . — zaproponowałem nieśmiało.
— Toma & Jerry? Albo gorącą herbatę, a do niej pleciucha?
— Sam jesteś pleciuch — odpowiedział doktor. — Sen to dla ciebie zbyt wiel-
ki rarytas. Wyrzucić stąd tego marudę!
Chciałem zaprzeć się nogami o mosiężną poręcz, żeby im przeszkodzić. Jed-
nak ten bar nie miał żadnej poręczy, co już było dziwne, a jeszcze dziwniejsze, że
leżałem na plecach. Przypuszczałem, że wprowadzono obsługę dla ludzi bez nóg.
Jeśli jednak nie miałem nóg, to w jaki sposób dostałem się pod poręcz? A gdzie
są moje ręce?
— Popatrz, nie mam rąk! — Pit siedział mi na piersiach i głośno narzekał.
Ponownie powołano mnie do wojska. . . były to chyba te kretyńskie „ćwicze-
nia dla dorosłych” w Camp Hale, kiedy wrzucają wam śnieg za kołnierz, by zrobić
z was mężczyznę.
Musiałem wspiąć się na przeklętą, najwyższą w całym Kolorado górę. Wo-
kół było pełno lodu, a ja nie miałem nóg. Mimo to targałem największy tornister,
jaki kiedykolwiek widziano — przypomniałem sobie, że ktoś wpadł na genial-
ny pomysł sprawdzenia, czy można używać żołnierzy zamiast zwierząt jucznych,
a mnie wybrano z powodu niewielkiej przydatności do walki. W ogóle nie dałbym
rady, gdyby nie pomoc małej Ricky, która popychała mnie z tylu.
Starszy sierżant, przełożony, obrócił się w moją stronę. Miał twarz Belle i był
siny z wściekłości.
— No, ruszaj się! Nie możemy na ciebie czekać. Jest mi wszystko jedno, czy
dojdziesz tam, czy nie. . . ale spać tu nie będziesz!
Moje nie istniejące nogi niosły mnie dalej. Upadłem w lodowato ciepły śnieg
i zasnąłem, podczas gdy mała Ricky płakała i prosiła mnie, żebym się obudził. Ale
62
ja musiałem spać. Przebudziłem się w łóżku z Belle. Potrząsała mną i krzyczała:
— Wstawaj, Dan! Nie mogę czekać na ciebie trzydzieści lat, dziewczyna taka jak
ja musi myśleć o przyszłości.
Próbowałem wstać i podać jej worki złota, które trzymałem pod łóżkiem, lecz
już jej nie było, a wtedy „Dziewczyna na posługi” z twarzą Belle pozbierała całe
złoto, ułożyła je na swojej tacy i uciekła z pokoju. Chciałem biec za nią, ale nie
miałem nóg. . . nagle stwierdziłem, że nie mam wcale ciała.
Jestem całkiem sam, nikt się mną nie opiekuje. . . Świat składa się ze starszych
sierżantów i z pracy. . . Gdzie i jak pracuję, nie ma żadnego znaczenia. Pozwalam
znowu się objuczyć i zaczynam ponownie wspinać się na tę lodową górę. Jest
cała biała i przepięknie kulista. Gdybym tylko dostał się na różowy wierzchołek,
pozwolono by mi spać, a tylko tego potrzebuję. Nie osiągnę jednak szczytu. . .
jestem bez rąk, bez nóg, bez niczego.
Na górze wybucha pożar lasu. Śnieg nie taje, ale czuję, jak obmywają mnie
fale gorąca, gdy wpinam się z mozołem coraz wyżej. Starszy sierżant, pochyla- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl