[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Musi nadejść ta chwila, kiedy poeta wyrwie się matce z rąk i
biegnie. Jeszcze niedawno szedł pokornie w dwuszeregu: z przodu
siostry - Izabelle i Vitalie, za nimi on z bratem Frederikiem, a z
tyłu, jako dowódca, matka, która w ten sposób oprowadzała co tydzień
swe dzieci po Charleville.
Gdy miał szesnaście lat wyrwał się jej po raz pierwszy z rąk. W
Pary\u złapali go policjanci, nauczyciel Izambard ze swymi
siostrami (tak, tymi, które pochylały się nad nim, wyszukując
mu we włosach wszy) u\yczył mu na parę tygodni dachu nad
głową, a potem, po dwóch policzkach, ugrzązł znowu w chłodnych
matczynych ramionach.
Ale Arthur Rimbaud uciekał wcią\ na nowo; uciekał z nieodłączną
obro\ą na szyi i uciekając pisał wiersze.
2
Był wówczas rok 1870 i do Charleville dochodził z oddali huk
dział na wojnie pruskofrancuskiej. Jest to sytuacja szczególnie
sprzyjająca ucieczce, bowiem odgłosy bitew nostalgicznie pociągają
liryków. Jego krótkie ciało z krzywymi nogami odziało się w husarski
mundur. 18letni Lermontow został \ołnierzem, umknął swojej babce i jej
ucią\liwej macierzyńskiej miłości. Pióro, będące kluczem do własnej
duszy, zamienił na pistolet, będący kluczem do bram świata. Jeśli
bowiem poślemy kulę w piersi człowieka to tak, jak byśmy do tych
piersi sami weszli; a piersi tego drugiego, to jest świat.
Od chwili, gdy wyrwał się mamie z rąk, Jaromil wcią\ jeszcze
ucieka i równie\ jego krokom towarzyszy jakby huk dział. Nie są to
wybuchy granatów, ale wrzawa politycznego przewrotu. W takich czasach
\ołnierz jest dekoracją, a polityk - \ołnierzem. Jaromil ju\ nie pisze
wierszy, lecz chodzi pilnie na wydział nauk politycznych.
3
Rewolucja i młodość nale\ą do siebie. Có\ mo\e rewolucja obiecać
dorosłym? Jednym potępienie, innym powodzenie. Ale nawet to powo-
dzenie nie jest nadzwyczajne, dotyczy bowiem tylko tej gorszej połowy
\ycia i oznacza oprócz wygód tak\e niepewność, wyczerpujące działanie
i naruszenie przyzwyczajeń.
Młodość jest tu w zdecydowanie lepszej sytuacji: nie jest
obcią\ona winą i rewolucja mo\eją w całości wziąć w obronę. Niepewność
czasów rewolucji jest dla młodzie\y zaletą, gdy\ w niepewność
wprowadzony jest świat ojców; o, jak wspaniale wkracza się w wiek
dojrzałości, kiedy mury forteczne dojrzałego świata są zburzone! Na
czeskich wy\szych uczelniach w pierwszych latach po roku 1948
komunistyczni profesorowie byli w mniejszości. Je\eli rewolucja
miała zapewnić wpływ na uniwersytet, musiała dać władzę studentom.
Jaromil pracował w wydziałowej organizacji Związku Młodzie\y i
zasiadał przy egzaminach. Potem referował komitetowi politycznemu
szkoły, jak profesor egzaminował, jakie stawiał pytania, jakie ma
poglądy, tak \e właściwie egzamin zdawał raczej pytający ni\ pytany.
4
Ale egzamin zdawał równie\ Jaromil, gdy referował przed
komitetem. Musiał odpowiadać surowym młodzieńcom i pragnął mówić tak,
Strona 68
Kundera Milan - śycie jest gdzieindziej
by się im spodobać. Tam, gdzie chodzi o wychowanie młodzie\y,
kompromis jest zbrodnią. Nie mo\na pozostawiać w szkole nauczycieli z
przestarzałymi poglądami: albo przyszłość będzie nowa, albo jej nie
będzie. I nie mo\na wierzyć nauczycielom, którzy z dnia na dzień
zmienili swoje poglądy: albo przyszłość będzie czysta, albo będzie
haniebna.
Jeśli Jaromil stał się bezkompromisowym działaczem, który swymi
informacjami ingerował w losy ludzi dorosłych, czy mo\emy nadal
twierdzić, \e uciekał? Czy nie wydaje się raczej, \e ju\ spoczął
osiągnąwszy cel? Bynajmniej.
Ju\ kiedy miał sześć lat, uczyniła go mama rok młodszym od
kolegów; ciągle jest o rok młodszy. Gdy zdaje relację o profesorze
mającym bur\uazyjne poglądy, nie myśli przy tym o nim, lecz cały czas
patrzy niespokojnie w oczy młodzieńców i obserwuje w nich swój własny
obraz; tak jak w domu przed lustrem kontroluje swoją fryzurę i
uśmiech, tak w ich oczach kontroluje pewność, męskość, twardość
swoich słów.
Wcią\ jest otoczony ścianą luster i nie widzi tego, co jest poza
nią. Bowiem dojrzałości nie mo\na podzielić; dojrzałość jest albo
całkowita, albo jej nie ma wcale. Dopóki gdzie indziej będzie
dzieckiem, jego zasiadanie przy egzaminach i zdawanie relacji o
profesorach będzie tylko sposobem jego biegu.
5
Poniewa\ wcią\ od niej ucieka i wcią\ jej nie mo\e uciec; jada z
nią śniadania i kolacje, mówi jej dobranoc i dzień dobry. Rano dostaje
od niej torbę na zakupy; mama nie zwa\a na to, \e ten kuchenny
rekwizyt zupełnie nie pasuje do ideologicznego stró\a profesorów, i
wysyła go na zakupy.
Oto idzie tą samą ulicą, na której widzieliśmy go na początku
poprzedniej części, kiedy czerwienił się na widok nieznajomej kobiety
idącej mu naprzeciw. Od tego czasu upłynęło ju\ kilka lat, ale on
nadal się czerwieni, a w sklepie, do którego posyła go mama, boi się
spojrzeć w oczy dziewczynie w białym fartuchu.
Ta dziewczyna, posadzona na osiem godzin w ciasnej klatce kasy,
strasznie mu się podoba. Miękkość rysów, powolność gestów, uwięzie-
nie, to wszystko wydaje mu się tajemniczo bliskie i jemu
przeznaczone.
Wie nawet czemu: ta dziewczyna jest podobna do słu\ącej, której
zastrzelili kochanka: smutek - piękna twarz. A klatka kasy, w której
siedzi dziewczyna, podobna jest do wanny, w której widział siedzącą
słu\ącą.
6
Siedzi pochylony nad biurkiem; boi się końcowych egzaminów na
wydziale, tak samo jak bał się ich w gimnazjum, poniewa\ przyzwyczaił
się pokazywać mamie świadectwo z samymi piątkami i nie chce jej
zmartwić.
Jak\e nieznośny jest jednak brak powietrza w tym ciasnym praskim
pokoiku, gdy w powietrzu unoszą się echa rewolucyjnej pieśni i widma
tęgich chłopów z młotami w ręce zaglądają do okien! Minęło pięć lat od
wielkiej rewolucji w Rosji, a on musi się garbić nad podręcznikiem i
trząść się ze strachu przed egzaminem! Skaranie boskie! W końcu odsuwa
podręcznik na bok (jest pózna noc) i marzy o rozpoczętym wierszu;
pisze o robotniku Janie, który chce zabić sen o pięknym \yciu przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl