[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie wytrzymałości. Jednym zwinnym ruchem postawił Kate na nogach i
przewiesił sobie przez ramię.
 Co ty robisz?
 Próbuje położyć się spać.
Wszedł na schody, przyciemnił światło w przedpokoju, a następnie rzucił ją na
swoje łóżko. Zanim zdążyła się podnieść, leżał koło niej, ciężką nogę położył na jej
udach, ręką obejmował ją w pasie i uniemożliwiał powtórne wstanie.
 Dobranoc.
 Dobranoc? Jesteś nienormalny?
 Nie. Może jestem dziwakiem, ale wygrałem na loterii i nie wstaję o piątej
rano. Dla nikogo. W każdym razie, o ile mogę wytrzymać w łóżku.
 Zamierzasz mnie zgwałcić?
 Zamierzam trzymać cię tu, żebyś nie hałasowała, dopóki nie będę chciał
wstać.
 Raczej nudne. Na pewno nie chcesz mnie zgwałcić?
Popatrzył na nią spod przymkniętych powiek.
 A ty chcesz?
 No... nie.
 To przestań się kręcić pode mną.
Spojrzała bojazliwie.
 Przeszkadza ci?
Zacisnął dłoń na jej ramieniu.
 Twoje oddychanie przeszkadza.
Na dole zastukała mosiężna kołatka. Kate oparła się na łokciu.
 Zaprosiłeś gości na śniadanie?
W odpowiedzi usłyszała krótkie przekleństwo, o dość wszechstronnym
znaczeniu. Podniósł się z łóżka i podszedł do okna.
 To chyba cieśla.
 Cieśla! Nie daj mu odejść! Potrzebujemy go!  Kate była już na dole i zanim
zdążył odwrócić się od okna, otwierała drzwi.
 ... dobry. Szukam właścicielki sąsiedniego domu. Nie wie pani przypadkiem,
gdzie może być?
Stojący w drzwiach mężczyzna miał około stu sześćdziesięciu centymetrów
wzrostu, krótką szyję i ręce o tłustych palcach. Postać jak z komiksu.
 To ja  odparła Kate.
 Jestem Mark Beaman. Moja siostra jest żoną brata Nancy Berk.
Dave podszedł spokojnym krokiem i wyciągnął rękę.
 Nancy Berk jest żoną Howarda.
 Tak. Howie dzwonił do mnie wieczorem i mówił, że ta pani ma problem z
dachem i trzeba jej to natychmiast naprawić. Pytał, czy mogę pomóc.
Dave zamrugał oczami.
 Przecież jest wpół do szóstej rano!
 No tak, zawsze zaczynam pracę o tej porze. Dlatego kończę już o trzeciej.
Dwie godziny pózniej Mark naprawiał sufit w sypialni, a wynajęty pomocnik
zajął się dachem. Kate włożyła szarą bluzę od dresu i wygodne dżinsy. Zamiast się
uczesać przygładziła włosy ręką. Zacisnęła pięści ze złości. Tego dnia nic nie
mogła zrobić zgodnie z planem. Było wpół do ósmej, a ona jeszcze nie ćwiczyła.
Dobrze, że chociaż zdążyła wziąć prysznic. Zapięła zegarek na ręku i pobiegła do
Dave a.
Ten otworzył drzwi z filiżanką kawy w ręku.
 Dzień dobry. Została u ciebie wiolonczela i...  Aromat świeżo zaparzonej
kawy odurzył ją, niemalże ugięły się pod nią kolana. Oblizała wargi.  Hm, muszę
poćwiczyć.
 Nigdy nie czujesz się zmęczona ćwiczeniem?
Otworzyła oczy szerzej. Też coś! Co za kretyński pomysł.
 Oczywiście, że nie.
Sączył kawę, obserwując ją znad filiżanki, a Kate czuła, że kuli się pod tym
badawczym spojrzeniem. Co z tego, że mimo wszystko zdarza jej się czuć
zmęczenie. To jest jej praca. Przynajmniej ma pracę i jakieś cele. Popatrzyła na
niego z wściekłością, dziwiąc się, że tak się dała sprowokować. Zadał jej banalne
pytanie, żeby jakoś zacząć rozmowę, a ona jest gotowa rozkwasić mu nos. To ten
zapach kawy. Gdyby mogła wypić choć trochę, nie wariowałaby tak. W końcu nie
przeszkadzało jej, że chociaż włożył czerwoną koszulę, nie czesał się jeszcze, ani
że spędził cały ranek czytając gazetę, gdy ona nie miała dość czasu, żeby rzucić
okiem na pierwszą stronę.
Położył rękę na jej plecach i poprowadził do kuchni.
 Jadłaś już śniadanie?
 Wyobraz sobie, że tak. Jest już wpół do ósmej, do diabła.
 A co zjadłaś?
Kate spojrzała na niego wzrokiem, który niczego nie wyrażał. Dała się złapać,
jak szczur w pułapkę. Zrobiła ruch głową i coś zamruczała.
 Co?
Westchnęła, spuściła oczy.
 Mówię, że zjadłam ciastko.
 Tylko?
 Ma tyle wartości odżywczych, co płatki owsiane. Płatki są zdrowe. Każdy
powinien je jeść na śniadanie.  Były to co prawda  płatki z dwoma warstwami
kremu, lukrem i kawałkami czekolady, ale po co wdawać się w szczegóły.
 Co to za śniadanie? Musisz wypić sok i zjeść trochę pełnoziarnistej kaszy na
mleku. Nigdy nie urośniesz duża i silna, jeśli będziesz jeść ciastka na śniadanie.
 Dziękuję, mamusiu.
Pokroił pomarańczę i wrzucił do sokowirówki.
 Kiedyś byłem taki jak ty. Zawsze zajęty, nie mający na nic czasu.  Włożył
jej do ręki szklankę świeżego soku.  To bardzo niezdrowy tryb życia. Obniża
odporność organizmu. Zażywasz chociaż witaminę C?
Kate zlekceważyła pytanie i otworzyła szufladę, gdzie miała nadzieję znalezć
filiżankę.
 Nie mam na to czasu.
Dave zamknął szafkę i podał jej filiżankę.
 Masz, ale nie dam ci kawy, jeśli nie obiecasz, że usiądziesz i zjesz śniadanie.
 A długo będę musiała siedzieć?
 Nie próbowałaś kiedyś jogi czy ćwiczeń relaksujących?
 A ty nigdy nie miałeś złamanego nosa, gdy pozbawiłeś rudzielca porannej
kawy?
Nalał napój i wskazał jej krzesło.
 Siadaj.
 Tylko na chwilę.
 Siedem minut. Pięć na przygotowanie płatków owsianych, dwie, żebyś to
zjadła.
 Uczciwe płatki? Zakrzepnięta, kleista mai z pozlepianymi grudkami? Nie
masz płatków kukurydzianych czy czegoś takiego?
Dave wsunął talerz płatków do kuchenki mikrofalowej.
 Lepiej uważaj, co mówisz, bo będziesz musiała zjeść jajko.
 Jesteś zbyt dobry.
 Wiem. Masz dużo szczęścia, że mieszkasz akurat koło takiego faceta jak ja.
Byłaby ze mnie dobra partia. Jestem bogaty, robię śniadania, no i jestem
interesujący.
 To oświadczyny?
Rzucił na stół serwetkę.
 Nie. Ostatnio na moje oświadczyny odpowiedziałaś, że wolisz gotować się w
smole. Teraz więc twoja kolej.
 Chyba jednak wolę smołę.
Podłoga skrzypiała pod stopami Marka Beamana, gdy wyciągał porozłupywane
deski i przybijał nowe. Muzyka country rozbrzmiewała gdzieś na piętrze, a
mechaniczna piła wyła niemiłosiernie. Kate tupnęła nogą i zacisnęła usta. Południe,
a ona ciągle nie jest w stanie ćwiczyć. Dekarze i cieśle zadawali mnóstwo pytań.
Domagali się napojów chłodzących, hot-dogów, chcieli korzystać z łazienki i
telefonu bez ograniczeń.  Skup się  powiedziała sobie. Była przecież
zawodowym muzykiem. Powinna pracować bez względu na okoliczności. A jednak
nie mogła.
Mark wpadł do kuchni.
 ... dobry. Tylko przechodziłem. Niech pani sobie nie przeszkadza.
Wyszedł przez tylne drzwi.
Kate wzięła głęboki oddech i zabrała się do grania. Mark znów się pojawił,
niosąc deski. Przeszedł ostrożnie obok niej i miło się uśmiechnął.
 Pani nie gra zbyt dużo, prawda? Myślałem, że usłyszę, jak się na tym gra, ale
widzę, że pani głównie siedzi i zaciska zęby. Nie powinna pani tego robić, to zle
wpływa na mięśnie głowy. Może się skończyć migreną.
Kate oparła głowę o stojak z nutami. W takich warunkach nie da się pracować.
Przeniosła się do salonu i usiadła od strony ulicy.
Przez wysokie, staroświeckie okna wpadało słońce, rzucając smugi światła na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl