[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W miejsce chaty zamajaczył mu raptem uwięziony w lodach statek i ciemny
kurhan kamienny, wszystko owiane tajemniczą obecnością istot ludzkich
wabiących Muszkę ku sobie. Trezor stanowił również ich część nierozdzielną.
Miast wściekłości, czuł przed nim respekt. Lecz oto kobieta poczęła wołać i
Błyskawica drgnął. Był to głos białej istoty z Kwahoo. Głos tej, która jego i
Muszkę karmiła mięsem w dniach głodu. To była ona!
Raptem serce w nim zamarło. Muszka zbliżała się do kobiety! Błyskawica
gwałtownie przełknął ślinę. Trezor poskoczył do Muszki i szli już razem. Trezor
prowadził. Kobieta nieznacznie, sunęła im naprzeciw, wyciągając obie ręce i
nawołując tak cichutko, że Błyskawica z trudem łowił jej głos. Lecz oto Muszka
stanęła znowu. Trezor przynaglał ją, zachęcał. Aż stała się rzecz dziwna. Mała
Janeczka, wyrwawszy' się z rąk ojca, pędem minęła matkę i skoczyła do Trezora.
Muszka nie uciekła, głodnymi oczyma patrzyła chciwie, jak dziecko pieści
olbrzymiego mastiffa.
Wtenczas mężczyzna także zrobił krok naprzód, wyciągając ręce i nawołując
łagodnie. Tym razem strach ścisnął Błyskawicę za gardło. Pamiętał dobrze, że
pewnej nocy Gaston Rouget usiłował zamordować Muszkę. Ale Muszka
pamiętała również. Blizna po bolesnej ranie żłobiła dotąd jej mięśnie. Chwilę
jeszcze Błyskawica czekał. Potem, raptownie unosząc głowę, zawył
ostrzegawczo.
Na ten dzwięk Muszka niby się ocknęła ze snu. Momentalnie skręciła w
miejscu. W następnej sekundzie gnała już w stronę Błyskawicy jak śmigłą złota
strzała. Gaston chwycił żonę za ramię i dłonią wskazując kierunek wykrzyknął
zdumiony:
Wilk, ma c h e r i e ! Wilk, który był na Kwahoo i zabił rysia!
ruszając kłusem w ślad za Błyskawicą i Muszką ginącymi właśnie u skraju boru.
W gęstwinie Błyskawica natychmiast odzyskał dobity humor. Muszka jak
gdyby rozumiejąc, że wyprawiła mu brzydki kawał, uderzyła w pokorę, zwijając
się poddańczo u jego nóg, na co Błyskawica odpowiedział bez zwłoki,
poczciwie liżąc ją po pysku. Lecz wtem, słysząc szelest, podniósł oczy i
zobaczył Trezora stojącego o parę metrów.
Zachowanie olbrzymiego psa nie zdradzało cienia grozby. Był uosobieniem
przyjazni. Leciutko machał długim cienkim ogonem, co dla mastiffa jest rzeczą
po porostu nadzwyczajną. A Błyskawica spozierając mu w oczy doznał
przypływu sympatii, jakby refleksu uczuć wiążących go niegdyś z Mistykiem.
Z wolna podszedł bliżej i obwąchał przybysza od pyska po ogon. Trezor
zniósł badanie spokojnie, nie wyjawiając ani trwogi, ani gniewu. Potem sam
przeprowadził inspekcję. I po chwili oba potężne zwierzęta, stojąc ramię w
ramię, spojrzały razem na Muszkę.
ROZDZIAA XXVIII
Waps
Mimo przyjazni dla Trezora, której istnienie całkowicie zaznawał,
Błyskawica, w miarę jak dnie płynęły, czuł się coraz bardziej opuszczony i
samotny. Jego wszelkie wysiłki nie zdały się na nic; nie potrafił oderwać
Muszki od chaty Gastona Rouget. Co dnia niemal lub co nocy olbrzymi Trezor
składał im wizytę, by odbywać potem wspólne wędrówki pośród błot i kniej.
Błyskawica wiedział doskonale, że Muszka wygląda nadejścia mastiffa. Gdy
był nieobecny, węszyła czujnie wzrokiem przebijając gąszcze, a kiedy wracał do
domu, towarzyszyła mu zawsze, nieraz znacznie dalej, niż by tego Błyskawica
pragnął. Zazdrość gra u zwierząt ogromną rolę. Lecz Błyskawica nie rozwinął w
sobie tej trucizny. Gdyby jednak Trezor był wilkiem, śmiertelny pojedynek
prędzej czy pózniej utoczy krwi Muszki. Był prawdziwym psem. I coraz
bardziej upodabniał się do Muszki. Suka bowiem dnia pewnego dała się
pogłaskać dużej Jance i małej Janeczce, więc Błyskawica ułowił w jej
sierści woń rąk ludzkich. Przejęło go to ogromnym łękiem i jeszcze
większym niepokojem.
Być może, nie tyle własny spryt, ile zbieg okoliczności pozwolił
Muszce zrozumieć coś niecoś. Dla niej Janka, mała Janeczka, Trezor i
chata to był po prostu dom. Bo czym się, właściwie mówiąc, różniła ta
ciemnowłosa kobieta od jasnowłosej pani dalej na południu; czym się
różniła Janeczka od innych białych dzieci? A mastiff Trezor przypominał
zupełnie te wszystkie psy, co to się włóczyły niegdyś po ulicach jej
miasta.
Lecz rzeczy tych, dla niej zrozumiałych. Muszka w żaden sposób nie
umiała udostępnić Błyskawicy. Ona sama całkowicie pogodziła się z jego
knieją, natomiast w sercu Błyskawicy wszelki objaw cywilizacji
wywoływał natychmiastowy gniewny bunt.
Trezor włóczył się z nimi stale niemal, Muszka jednak umiała zawsze
poskromić jego temperament. Nigdy nie targała go pieszczotliwie za
sierść, jak to czyniła z Błyskawicą. Gdy przylegali na odpoczynek,
zwijała się zawsze w kłębek po dawnemu u boku swego samca. Trezor to
rozumiał i zachowywał właściwy dystans. Dwukrotnie zresztą Muszka
ochłodziła jego zapędy. Po dwakroć białe jej zęby rozdarły kark mastiffa,
dlatego Trezor lepiej niż kiedykolwiek wiedział, że Muszka należy do
innego.
W tydzień po pierwszej wizycie Muszki w chacie Gastona Rouget
Błyskawica wbił sobie głęboko w łapę ostry cierń. Ze dwa lufo trzy dni
kuśtykał z trudem, po czym wyszukał debrze ocienioną kryjówkę w
pobliżu chłodnego zródła i zaszył się tam na czas choroby. Aapa mu
nabrzmiała do podwójnej objętości i gorączka płonęła we krwi. Pierw-
szego dnia Muszka nie opuszczała towarzysza ani na chwilę, liżąc obolałe
miejsce i śledząc go błyszczącymi oczyma. Przyszedł też i Trezor, by czas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]