[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Teraz możesz mieć swoje własne cięcie - mówi, potrząsając na mnie głową. - Dlaczego nie
zapytasz Sina? - jego ton mówi mi, że Sin powiedziałby mi bym poszła do piekła.
Mądrze, kiwam głową. - Myślę, że go zapytam.
Kończę jeść sałatkę z kurczakiem , którą mi przyniósł na lunch, dziękując mu jeszcze raz. -
Musisz teraz wyjść? - pytam, wydymając lekko wargi.
Nudzę się.
Tak cholernie się nudzę.
Unosi dłonie nad głowę. - Przepraszam, Faye, muszę wrócić coś zrobić.
Patrzę w górę. - Co?
Klepie mnie po głowie. - Naucz się nie pytać, zaufaj mi w tym.
- Jestem studentką prawa. Z natury jestem dociekliwa - okay, jest więcej niż to. Jestem
wścibska i lubię wszystko wiedzieć.
- Ogranicz to dochodzenie - sugeruje, salutuje do mnie i wychodzi. Aapię oddech, wstaję i
idę do pokoju zabaw. Po zagraniu w polo sama ze sobą, biorę ciążowe witaminy, pózniej łapię e-
czytnik i idę na dół. Dzisiaj jest dobry dzień, ponieważ nie wymiotowałam. Może to koniec moich
porannych mdłości. Gdy siedzę wygodnie na jednym z krzeseł, wyciągam telefon i piszę do Dexa.
_________________________
13. Tutaj nie wiedziałam, jak to przetłumaczyć, bo chodzi o to, że te kamizelki mają tak jakby powyrywane rękawy, że są nitki i te sprawy :) Jak ktoś
znajdzie, jak to się nazywa to poproszę o info :)
~61~
Dragon's Lair Chantal Fernando Tłum.: Brooklyn_
Ja: Potrzebuję lodów.
Dex: I?
Ja: I załatw mi jakieś.
Odpisuję i zdaję sobie sprawę, jak niegrzecznie to brzmi. Wysyłam kolejną.
Ja: Proszę.
Dex: Powiedz Vinniemu, by ci jakieś załatwił.
Ja: Vinnie wyszedł. Jestem sama i dziecko chce loda o smaku gumy balonowej.
Nie odpowiada. Wzdycham, próbując zapomnieć o lodach i skoncentrowałam się na książce
o gwiezdzie rocka. Skończyłam połowę książki, gdy słyszę jakieś śmiechy z wnętrza domu.
- Ostatecznie tu przyjdzie - głos mówi. Allie.
- To nie nasza sprawa - słyszę, jak Jessica mówi.
- Nie chce przegapić dramatu - Allie rży. Gdy wchodzę do kuchni, cała konwersacja znika.
- Hej, Jess - mówię, całkowicie ignorując Allie.
- Hej, jak się dzisiaj czujesz? - pyta, dając mi prawdziwy uśmiech.
- Dobrze. Tylko się nudzę - mówię, siadając na krześle. Gruby mężczyzna wchodzi do kuchni i
daje Jessice głębokiego całusa. Gdy w końcu się od niej odrywa, jego oczy lądują na mnie. Kiwa na
mnie brodą w pozdrowieniu, uśmiecham się w odpowiedzi i patrzę, jak wyciąga Jess z pokoju bez
słowa, zostawiając mnie z Allie. Ignorując ją, wstaję, łapię kluczyki i torebkę, i idę do mojego
samochodu. Nie chce mi się tak siedzieć i nic nie robić. Decydując się, by pojechać do sklepu i kupić
jakieś lody i jedzenie, siedzę na miejscu kierowcy, gdy słyszę burdę motoru. Odwracam się, by
zobaczyć Dexa, siedzącego okrakiem na swojej bestii, motorze, wyglądając seksownie i kompletnie
niegrzecznie. Zciąga kask, ciemne włosy powiewają na wietrze i spina mnie swoim spojrzeniem.
Odwracam się od niego i zamykam samochód. Odliczam, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zanim stoi
obok okna.
- Gdzie idziesz? - pyta, otwierając drzwi mojego samochodu i patrzy się na mnie.
- Do sklepu - mówię.
- Dlaczego? Pojechałem i kupiłem ci jakieś rzeczy - mówi, uśmiechając się do mnie.
- Zrobiłeś to? - pytam, unosząc brwi.
Uśmiecha się z wyższością. - Chodz.
~62~
Dragon's Lair Chantal Fernando Tłum.: Brooklyn_
Wyciąga do mnie rękę i biorę ją. Samochód zatrzymuje się i widzę Vinniego w nim. Gdy
zaparkował, Dex idzie do samochodu i wyciąga plastikowe torby zapełnione towarami. Ciekawa, idę
za nim do kuchni.
- Dwa kartony lodów o smaku gumy balonowej - mówi, kładąc to na stół. - I więcej
niezdrowego jedzenia. Również torba pełna owoców, warzyw, jogurtów i sałatek.
Moje oczy szklą się, gdy łapię lody w dłoń.
- Jezus, naprawdę chciałaś lody, prawda? - mówi, oczy ma szerokie.
Przytakuję, gdy odchodzi i przynosi mi łyżkę z szuflady. - Dzięki - mówię, z buzią pełną
lodów.
Jego twarz mięknie i spojrzenie, jakie mi daje, jest łagodne, aż nie wiem, co mam z tym
zrobić. - Nie ma za co. Cokolwiek chcesz, ja albo jeden z posłańców ci przyniesie, okay?
- Dlaczego nie mogę iść sama? - pytam.
- Możesz.. - mówi, zatrzymując się.
- Ale?
- Ale wolałbym, gdyby ktoś był tam z tobą. Mamy wrogów, Faye. Nie chcę, by coś ci się stało
i dziecku.
- Wrogów? Wytłumacz.
- Nieporozumienia. Problemy z konkurencyjnymi MC. Była kłótnia w barze kilka tygodni
temu. Dwóch członków ich MC zostało postrzelonych i myślą, że my za tym stoimy. To nie my,
pomimo, że jeden z naszych członków tam był. Dopóki to gówno jest zrównoważone, jesteśmy
bezpieczni.
- Dobrze, ale potrzebuję wolności, albo zmienię się w sukę - mówię.
Zmieje się. Drań. - Kiedy masz następną wizytę u lekarza?
- W przyszłym tygodniu.
- Dobrze, pójdę z tobą na wszystkie spotkania, bez wyjątków - oznajmia.
- Okay - mówię, wokoło kolejnej łyżki najlepszych lodów, jakie kiedykolwiek jadłam.
- Zobaczmy, o co tyle zamieszania - mówi, otwiera usta i kosztuje. - Wcale nie są takie złe -
mówi do siebie, siadając i przyciąga pudełko do siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]