[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niepokoiła się.
Ale się przeliczyła. Zakończyli jedzenie szparagów, a Sam szepnął, by
nie ważyła się wstawać od stołu. Po chwili przyniósł stos parujących owo-
ców morza, polanych masłem z tartą bułką. Pachniało to cudownie.
- Małże i ostrygi, do tego sałata z rukoli i bazylii - powiedział.
- Same afrodyzjaki - mruknęła.
- Znalazłem bardzo ciekawą stronę internetową - wyjaśnił. - Otwórz sze-
roko usta.
Przez chwilę rozkoszowała się wyjątkowym smakiem ostrygi, a potem
wzięła widelec i nakarmiła Sama.
- Ciekawe, jak ludzie radzili sobie bez Internetu? - zapytała, a on się za-
śmiał.
- Nie wiem. Otwieraj usta.
Pomyślała, że pierwszy raz w życiu je coś równie pysznego, a Sam jest
rzeczywiście doskonałym kucharzem, który na dodatek umie efektownie
podać dania.
Gdy skończyli jeść, sprawnie sprzątnął ze stołu i wniósł deser: talerz pe-
łen świeżych owoców. Były tam truskawki, winogrona, jabłka i gruszki w
S
R
plasterkach oraz kawałki bananów i ananasów. Pośrodku zaś talerza znaj-
dowała się czarka płynnej czekolady.
Sam otworzył butelkę czerwonego wina. Uniosła pytająco brwi.
- Cabernet sauvignon - wyjaśnił. - Bogaty, owocowy bukiet. Doskonale
pasuje do czekolady.
- Wierzę ci na słowo. - Uśmiechnęła się. - Jak dotąd zawsze miałeś rację.
Zanurzył w czekoladzie kawałek gruszki i wsunął Molly do ust. Kontrast
między słodyczą owocu a lekką goryczą czekolady był fantastyczny. Popiła
deser winem i z aprobatą pokiwała głową.
- Twoja kolej - stwierdziła, podając mu truskawkę zanurzoną w czekola-
dzie.
Odrobina słodkiego sosu spłynęła mu na brodę.
- Ależ ty się brudzisz - powiedziała cicho i zlizała kroplę.
Z westchnieniem pochylił się w jej stronę, ale natychmiast odsunęła się,
przecząco potrząsając głową.
- Jeszcze nie skończyliśmy.
- Skąd wiesz? - spytał.
- Na pewno szykujesz jakąś niespodziankę przy kawie.
- Jak się tego domyśliłaś? I czy jesteś gotowa?
- Na kawę? - upewniła się.
- Tak.
- Owszem, jestem gotowa.
Odsunął jej krzesło takim ruchem, jakby przez całe życie był kelnerem, i
zaprowadził ją do salonu. Z głośników płynęła cicha muzyka, na niskim
S
R
stoliku czekały herbatniki i trufle w czekoladzie. Od razu zauważyła, że
słodycze nie pochodziły ze sklepu, lecz zrobił je własnoręcznie Sam.
- Kiedy znalazłeś na to wszystko czas? - spytała. Właśnie wszedł do po-
koju i przy ciasteczkach postawił dzbanek kawy.
- %7ładne z tych dań nie wymaga długich przygotowań ani ciężkiej pracy -
odparł.
Rzeczywiście, miał rację. Podał proste, a przy tym wykwintne potrawy, a
ją wzruszyła troska, z jaką zadbał o każdy szczegół kolacji.
- Kawa.
Podał jej maleńką filiżankę ciemnego, aromatycznego naparu pachnące-
go... czym?
- Gałka muszkatołowa? - zapytała, a on skinął głową. - Nic nie mów.
Znowu odpowiedzialność ponosi strona internetowa.
Wziął maleńką pomarańczkę z marcepana i włożył jej do ust. Kiedy od-
gryzła połowę, drugą część zjadł sam. Popiła pyszne ciasteczko gorącą,
mocną kawą i wziąwszy truflę, nakarmiła nią Sama. Na jej palcach pozo-
stała odrobina czekolady. Przysunął je do swoich warg i starannie oblizał.
Potem przyciągnął ją do siebie i wziął w ramiona. Kołysali się powoli w
rytm muzyki. Czuła upajające ciepło dłoni Sama na swoich plecach. Roz-
wiązała jego muszkę, a potem rozpięła górny guzik koszuli. Zaczęła cało-
wać jego szyję.
Przesunął dłonie niżej, na jej biodra, i przytulił ją do siebie mocniej. Po-
czuła, jak bardzo jest podniecony. Przywarł wargami do jej karku, całował
skórę wzdłuż ucha, policzek, brodę i wreszcie z westchnieniem wpił się w
jej wargi. Miały smak gorzkiej czekolady, mocnej kawy i słodkich mig-
S
R
dałów. To połączenie wydało mu się bardzo zmysłowe. Drżącymi dłońmi
objął jej piersi, Molly wsunęła palce w jego włosy i przytuliła się do niego
całym ciałem. Popatrzył jej w oczy.
- Molly, pragnę cię - szepnął.
Prostota tego wyznania chwyciła ją za gardło.
- Ja ciebie też. Nie zwlekajmy dłużej, proszę... Odsunął się od niej nie-
chętnie. Wziął ją za rękę i bez słowa
poprowadził na górę, do swojej sypialni.
- Zamknij oczy - szepnął. Usłyszała trzask zapalniczki.
- Już możesz je otworzyć - rzekł po dłuższej chwili.
Wiedziała, czego się spodziewać, jednak wzruszył ją widok pokoju ską-
panego w blasku świec. Stały dosłownie wszędzie. Duże i grube znalazły
swe miejsce na podłodze, kolorowe w świecznikach, maleńkie zaś pływały
w szklanych wazach pełnych wody. A pośrodku pokoju zobaczyła wielkie,
mahoniowe łoże przykryte jedwabną narzutą i obsypane płatkami róż.
- Och, Sam - wyszeptała, patrząc mu w oczy.
Płonął w nich ogień, który już za chwilę miał ogarnąć także ją.
- Rozbierz się - poprosiła.
- Myślałem, że ja to powiem - mruknął, ale posłusznie ściągnął muszkę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]